Tekst: dr Katarzyna Smyk
Z badań nad górnośląskim dziedzictwem kulturowym. Korzenie śląskiej kultury ludowej. Życie wpisane w cykl czterech pór roku. Wspólnota radości. Jesień życia i jego kres. Lecznictwo ludowe. Przyroda w wierzeniach ludowych. Człowiek pokonuje demony. Oto tytuły rozdziałów najnowszej książki Doroty Simonides Mądrość ludowa. Dziedzictwo kulturowe Śląska Opolskiego, wydanej w 2007 roku przez Polskie Towarzystwo Ludoznawcze i Wojewódzką Bibliotekę Publiczną im. E. Smołki w Opolu.
Staranna i dobrze zakomponowana szata edytorska zachęca do obcowania z tą ważną, cenną i wzorcową pozycją, która – można to stwierdzić bez wahania – zajęła poczesne miejsce wśród prac sztandarowych dla polskich i europejskich badań nad kulturą tradycyjną. Dodatkowo, nie tylko koronuje wieloletni dorobek naukowy Profesor Simonides, ale również spina i podsumowuje badania etnologów, folklorystów, historyków i socjologów zainteresowanych opolską kulturą ludową. Wszystko to autorka wyprowadza poza ten krąg zainteresowań niemal wprost w dziedzinę filozofii i skłania czytelnika do refleksji na przemian gnoseologicznej i poetyckiej.
Nie mogło stać się inaczej, skoro przez tytułową mądrość ludową rozumie „wypracowane w ciągu wieków sposoby zachowania, które pozwalają danej społeczności godnie egzystować w swoim środowisku naturalnym, bez naruszania jego wewnętrznego ładu. […] Mądrość ta przejawiała się we wszystkich zjawiskach kultury ludowej. Wyrażała się bezpośrednio w mitach, obrzędach, zwyczajach oraz wierzeniach, które kiedyś tworzyły spójną wizję świata, współcześnie niemożliwą do rekonstrukcji. W wyobrażeniu tym – jak nić przewodnia – snuła się dążność do zrozumienia otaczającego świata. Mądry człowiek chciał wierzyć, że wszystko co go otacza jest elementem jakiejś całości, która zmierza do określonego celu. Było nim niewątpliwie dążenie do spokojnego, harmonijnego współżycia jednostki ze społecznością lokalną, a wspólnoty z otoczeniem oraz z panującą nad wszystkim Mocą Sprawczą czyli Bogiem” (ze Wstępu, s. 7). Może dlatego wykład Profesor zamienia się w harmonijną i spokojną lekcję – lekcję o ludowej mądrości.
Wykład rozpoczyna rozdział na temat stanu badań nad górnośląskim dziedzictwem kulturowym (s. 11-31), w którym autorka skupia się na wybranych zagadnieniach ujętych w podrozdziały oddające chronologię: początki badań, sięgające zarania XIX wieku, współpraca badawcza niemiecko-polska przełomu XIX i XX wieku oraz badania po 1945 roku. Przybliża sylwetki takich etnografów, folklorystów, językoznawców, wykształconych i samorodnych zbieraczy folkloru i amatorów kultury Górnego Śląska, jak Józef Lompa, ksiądz Michał Przywara, Franciszek Tiszbierek, Bartłomiej Kampa, Rosjanin Izmaił Sriezniewski, Lucjan Malinowski, niemiecki lekarz Julius Roger, ksiądz Emil Szramek – najbardziej zasłużony zbieracz tekstów śląskich, Mieczysław Gładysz, Julian Krzyżanowski; z przełomu wieków: Johann Georg Schummel, Johann G. Büsching, Władysław Nehring, Richard Kühnau, Joseph Klapser. Z lat powojennych, kiedy część badań miała „nachylenie tematyczne, zgodne z zamówieniem społecznym”, autorka podkreśla rolę takich badaczy, jak: Józef Ligęza, Adolf Dygacz, Jan Tacina, a następnie Mieczysław Gładysz, Halina Gerlich i Marian Grzegorz Gerlicha, Bogdan Zakrzewski i wreszcie Jan Pośpiech.
Listę tę zamykają kolejne zacne nazwiska, z których należy wymienić Janinę Hajduk-Nijakowską, Teresę Smolińską, Krystynę Turek, Piotra Kowalskiego i Dorotę Simonides, która kieruje najstarszą w Polsce Katedrą Folklorystyki (Uniwersytet Opolski). Z innych instytucji, którym autorka poświęca uwagę w omawianej monografii są: Towarzystwo Akademików Górnośląskich; wybitnie naukowa instytucja przełomu XIX i XX wieku, wzór współpracy niemiecko-polsko i czeskiej – Śląskie Towarzystwo Ludoznawcze, z powojnia: Śląski Instytut Naukowy w Katowicach, Muzeum Górnośląskie w Bytomiu, Wyższa Szkoła Pedagogiczna, Instytut Śląski w Opolu czy Państwowy Instytut Sztuki w Warszawie. Pierwszy rozdział podsumowuje autorka słowami: „współczesne badania nad śląską kulturą ludową ujawniły, że Śląsk dzięki swemu geograficznemu usytuowaniu, wpływom kulturowym oraz dziejom ma bogatszy folklor niż regiony położone centralnie. […] Ale to nie interpretacja badaczy, lecz zjawiska kulturowe przekazywane przez prostych mieszkańców tego regionu, więcej mówią o myśleniu dawnych ludzi, ich przeżyciach i doświadczeniach, o mądrości i sposobie widzenia świata, o ich systemie wartości na przestrzeni wieków, niż wszystkie naukowe teorie” (s. 31).
W drugim rozdziale Korzenie śląskiej kultury ludowej (s. 33-67) natrafia czytelnik na trzy podrozdziały: Średniowieczne wierzenia i zwyczaje, Obrazki z życia ludu śląskiego – od XVI do XVIII wieku oraz Muzykanci i tańce ludowe. W pierwszym autorka zarysowuje źródła śląskiej tradycji, powołując się na odkrycia archeologiczne, teksty podań, w tym i niemieckich, legend o św. Wojciechu, św. Jadwidze czy św. Kummernis, podań ajtiologicznych, najstarszych kronik tego regionu, średniowiecznych zbiorów kazań czy śląskiego Katalogu magii itp. Kolejne dokumenty kulturowe, jak księgi sądowe, postylle, poemat W. Roździeńskiego o pracy hutnika, XVIII-wieczne kroniki czy opracowania Josepha Kauschke przywoływane są w drugiej części wykładu. Całość osnuta jest wokół wątków folklorystycznych i wierzeniowych, ich genealogii i przeistaczania się na przestrzeni wieków. Autorka ponadto, ze znawstwem godnym historyka kultury, wplata w ten chronologiczny wykład elementy historii języka Ślązaków, specyficznych form obrzędowości rodzinnej i dorocznej oraz – w osobnym podrozdziale – śląskiej tradycji muzycznej i tanecznej, która odzwierciedla wpływy sąsiednich kultur, choć i wyraźnie sama odciskała swe piętno na formach niemieckich i czeskich.
Rozdział trzeci Życie wpisane w cykl pór roku (s. 67-107) stanowi zmienioną i uzupełnioną wersję artykułu z 1991 roku (D. Simonides, Doroczne zwyczaje i obrzędy, ich funkcja antropologiczna, [w:] Kultura ludowa śląskiej ludności rodzimej, red. D. Simonides i P. Kowalski, Wrocław-Warszawa 1991, s. 261-301). Przyświeca mu myśl na temat „dawnych opolskich obrzędów i zwyczajów. Etnolodzy twierdzą, że należą one do archaicznych, atrakcyjnych i bogatych w zrytualizowane treści” (s. 67). Począwszy zatem od adwentu a skończywszy na Dniu Zadusznym, autorka prezentuje kolejne najbardziej charakterystyczne dla Górnego Śląska zwyczaje i obrzędy.
Zaletą tej prezentacji jest to, że przywołuje bardzo szeroki kontekst kulturowy oraz wiele tekstów folkloru, jak modlitewki, wołanki, przysłowia, życzenia, pieśni obrzędowe, podaje geografię zjawiska, jego natężenie i żywotność, podkreśla drobne acz znaczne dla interpretacji szczegóły, jak kierunek (prawe czy lewe np. ramię), gesty (np. zamknięte oczy), czas (np. wcześnie rano) i charakteryzuje dany zwyk pod względem motywacji, funkcji i symboliki jego elementów oraz całości. Zawraca uwagę czytelnika na zwyczaje środowisk zawodowych (np. obchody św. Barbary znane tylko na Opolszczyźnie), a także – kiedy to tylko możliwe – podkreśla przemiany w obrzędowości, pisząc na przykład: „Współcześnie, co z ubolewaniem podkreślają starsi, mało kto z młodych chce spać pod pierzyną, wolą kołdry, więc i zwyczaj darcia pierza powoli zamiera” (s. 71). Przejrzystości temu rozdziałowi moim zdaniem dodałoby zapisanie italiką nazw gwarowych wprowadzanych często przez autorkę, co zdecydowanie warte jest pochwały. Dla wykładu zaś o mądrości ludowej ważna dla nas staje się konstatacja autorki wynikająca z badań obrzędów dorocznych: „mądrość dawnego człowieka polegałaby na tym, że zawsze dążył on do podjęcia takich działań, które oznaczałyby ład i porządek” (s. 67).
O górnośląskiej obrzędowości rodzinnej można czytać w dwu kolejnych rozdziałach: IV. Wspólnota radości (s. 109-151) oraz V. Jesień życia i jego kres (s. 153-175). „Wspólnotą radości nazwano, w niniejszym opracowaniu, te obrzędy, które związane są ze szczęśliwymi chwilami życia, jak: narodzenie się dziecka, jego chrzest, pójście do szkoły, młodość i miłość, zaloty, a wreszcie wesele” (s. 109). Początek zaś tytułowej jesieni życia jest wyznaczony przez moment przekazania gospodarstwa dzieciom i przejście na tzw. wycug czyli dożywotnie utrzymanie. Koniec jesieni to koniec życia obudowany wierzeniami, zwyczajami i obrzędami związanymi z obcowaniem ze zmarłymi. Rozdziały te wypełniają konsekwentnie standardy wyznaczone w poprzednim, a wyróżniają się tym, że ich lekturę kraszą wyjątkowe archiwalne fotografie rodzajowe, wprowadzające w klimat – odpowiednio – radości i zadumy.
Druga cecha z punktu meritum wiele ważniejsza, to fakt, że D. Simonides nieustannie wskazuje przemiany obrzędowości rodzinnej, składając na wstępnie zastrzeżenie: „Nie wszystkie wymienione obrzędy są nadal znane i współcześnie praktykowane. Jedne dawno zostały zapomniane, inne zmieniono, a jeszcze inne zapożyczono od ludności napływowej. Musimy posiadać tę świadomość, zapoznając się z ich treścią […]. Nie da się precyzyjnie ustalić czasu, kiedy jakieś zjawisko kulturowe nabrało zrytualizowanych treści i weszło jako zwyczaj w konkretne środowisko śląskie. Pomimo to […] kreślimy obraz rodzinnych zwyczajów i obrzędów, jaki udało się nam utrwalić na podstawie polskich i niemieckich źródeł oraz relacji naszych dawnych i współczesnych informatorów” (s. 109). Spomiędzy opisów wesela, zabaw dziecięcych, pierwszych miłosnych spotkań, w czasie których panna gubi wianek nad Odrą, o czym czytamy, że „Współczesna młodzież nie jest w stanie zrozumieć znaczenia zawartych tu kodów”, spomiędzy opisu „sztuki umierania”, śląskiego pochówku i kontaktu z umarłymi, wysnuwa się kolejna cecha ludowej mądrości. Jej istotę wyraziła autorka słowami: „Słychać współcześnie wołanie nie tylko o «rodzenie po ludzku», ale i o «umieranie po ludzku». Obie te tendencje od dawna wyraża mądrość ludowa” (s. 175).
Lecznictwu lodowemu poświęcony jest szósty rozdział omawianej książki (s. 177-201), rozpoczęty zdaniami: ludzkie działanie „nie musi być […] zawsze racjonalne. Takie właśnie działania pozaracjonalne stosowano w dawnych czasach, zwłaszcza kiedy chciano ratować zdrowie i życie ludzkie […]” (s. 177). Po zaprezentowaniu zatem, w oparciu na przykład o traktaty o ziołolecznictwie i zaklęciach, sposobów leczenia w średniowieczu, przedstawia autorka „rytuały lecznicze” (s. 183-189). Ich omówienie zaczyna od przybliżenia ludowych wyobrażeń o pochodzeniu chorób: „choroby, różne uroki, przyroki i dolegliwości zsyła nie tylko Bóg, ale i diabeł, a przez niego i źli ludzie. […] Tradycyjnie uważano, że choroba jest karą za grzechy lub też skutkiem działania nieczystych sił” (s. 183). Następnie opisuje sposoby zabezpieczania się przed niepożądanymi działaniami, między innymi z pomocą świętych patronów poszczególnych chorób, modlitw, modlitewek, zamawiań wreszcie, wykonywanych już przez specjalistę – znachora. Właśnie portret śląskiego uzdrowiciela szkicuje autorka w ostatnim podrozdziale, którego wydzielenie należy zaliczyć do jednej z wielu zalet omawianej publikacji. Ma tu na myśli każdego, „kto obiecywał wyleczenie” (s. 189), czyli ludzi nazywanych cudotwórcami, cyrulikami, szarlatanami, odczyniaczami, chirurgami ludowymi. Bowiem „prawie w każdej wsi był ktoś «swój», kto leczył ziołami, wzrokiem, odczynianiem. […] Uzdrowiciele, choć wywodzący się z ludu, wyróżniali się jednak ze swego środowiska. Nie należeli oni na ogół do zwykłego prostego chłopstwa. Wywodzili się z zawodów, które długo jeszcze uważano za, co najmniej, tajemnicze” (s. 190). Byli to młynarze, zielarki, bracia klasztorni, kowale, owczarze, grabarze, smolarze, kaci, czasem służba klasztorna i dworska. Wierzono, że ludzie ci mieli bezpośredni kontakt z tajemnymi i nadprzyrodzonymi mocami, więc otaczano ich nie tylko estymą, ale również uważano za autorytety. Szczegółowiej opisuje autorka zatem śląskie odczynianie uroków, leczenie dzieci, stosowanie ziół, prezentuje „ranking” najczęściej na Śląsku leczonych chorób jak też sylwetki najsłynniejszych uzdrowicieli opolskich. Tę część wykładu o mądrości ludowej kończy D. Simonides opowieścią o założonej w 2003 roku we Wrocławiu firmie, której głównym celem jest rzucanie uroków, klątw i sprowadzanie nieszczęść na wskazane osoby czy instytucje. Taka ufność w możliwość przynoszenia pecha i jego odwracanie potwierdzona jest tym, że „ludzie korzystają z tych usług i co ważniejsze, wierzą w skuteczność ich działania. […] I tak było zawsze.” (s. 201).
Przedostatni, siódmy rozdział recenzowanej publikacji omawia zagadnienie Przyrody w wierzeniach ludowych (s. 203-229). „Dawniej człowiek obdarzony był intuicyjnym rozumieniem przyrody i świadomy tego, że jest ona darem, za który jest odpowiedzialny, gdyż jest jej cząstką” (s. 203), a jego kontakt z rzeczywistością miał charakter mityczny i przyroda traktowana była jako matka, dająca życie. Dlatego wszystko – słońce, niebo, księżyc, drzewa, rzeki, góry, lasy oraz żywe stworzenia, było przedmiotem kultu i stanowiło sacrum, jak mówi autorka, powołując się na M. Eliadego. Przyroda zawsze „coś” znaczyła dla człowieka, choć jej znaczenia symboliczne podlegały zmianom i nawet jeśli dziś człowiek deklaruje postawę w pełni świecką, to i tak nie jest w stanie wyzwolić się bez reszty z postawy religijnej i z religijnej waloryzacji świata. D. Simonides, prezentując przejawy tej waloryzacji w śląskiej kulturze tradycyjnej, omawia kolejno kompleksy przekonań dotyczących słońca, księżyca, gwiazd, ziemi, wiatru, burz, wody, ognia, drzew, ziół i zwierząt. Autorka opisuje i cytuje za dawnymi etnografami i współczesnymi informatorami wierzenia i rytuały, podając znaczenia symboliczne przypisywane przez Ślązaków zjawiskom przyrody i gestom, których są przedmiotem. Przywołuje przy tym, swoim godnym naśladowania zwyczajem, bogaty materiał folklorystyczny. Zobaczmy próbkę tego rozdziału: „O stosunku do wody, jako do istoty transcendentnej, świadczą określenia, jakimi się do niej zwracano. Nazywano ją: «mateczką, ojcem oraz siostrzyczką Panny Maryi». Udało nam się pozyskać starą inwokację, która ów stosunek najlepiej obrazuje: Bądź pozdrowiona, wodziczko, / Panny Maryi siostrzyczko, / Czyścisz góry i korzynie, / Obmyj i mie, grzeszne stworzynie. […] Górnośląski tekst jest bardzo podobny do zapisanego przez innych etnologów na Huculszczyźnie” (s. 220). Zaś do naszych notatek z wykładu o mądrości dołącza profesorskie zdanie: „Mądrość ludu od wieków wyrażała się świadomością, że cały otaczający człowieka świat winien być uważany za świętość, a więc traktowany z szacunkiem dla wszystkich jego zjawisk” (s. 203).
Dorota Simonides kończy swoją najnowszą książkę rozdziałem poświęconym górnośląskiej demonologii Człowiek pokonuje demony (s. 231-257). Na jego wstępie, który można określić ogólnym wprowadzeniem do demonologii ludowej, czytamy: „Demony, duchy i strachy, będąc wytworem wyobraźni człowieka, są przedstawione na jego wzór i podobieństwo. Mają jego wady, przywary i ludzki sposób myślenia. Są zatem projekcją lęków w podświadomości ludzkiej, stworzonych po to, by je móc łatwiej zwalczyć” (s. 231). Zarazem personifikacje lęków obdarzane były cechami regionalnymi, co poświadcza „znaną tezę, że zarówno wygląd demonów, jak i sposób ich działania są uwarunkowane kulturą, historią, geograficznym położeniem, wreszcie okolicznościami życia, rodzajem wykonywanej pracy i indywidualną kondycją psychiczną człowieka” (s. 233-234). Następnie czytelnik jest wprowadzony w świat górnośląskiej demonologii, którą opisano przede wszystkim na podstawie relacji współczesnych informatorów i ich przeżyć osobistego zetknięcia się z demonem. Omówiono kolejno demony czyli istoty pośredniczące między człowiekiem a Bogiem, takie jak demony zła, następnie demony polne i leśne, wodne, podziemia i inne. Zapoznajemy się z ich nazwami regionalnymi, wyglądem, zakresem i sposobem działania, miejscem występowania jak też zabiegami apotropeicznymi skutecznymi wobec każdej z tych istot, przy czym cały wywód wsparty jest wypowiedziami etnologów (często znanymi tylko z rękopisów, jak prace J. Lompy) oraz opolskimi gwarowymi opowieściami wierzeniowymi. Druga część tego rozdziału to sylwetki półdemonów, jak zmora, czarownica, strzyga i upiór. Część trzecia zawiera analizę relacji na temat strachów, czyli oddzielnej grupy w ramach wierzeń demonologicznych. Wszystkie „strachy” bowiem są przez autorkę tłumaczone lękiem jako „stanem psychicznym bezpośrednio aktywizującym zakodowane w pamięci demonologiczne i magiczne wyobrażenia. […] Można więc powiedzieć, że większość demonów, półdemonów i innych zjawisk «nie z tego świata» odzwierciedla magiczny światopogląd ludu, który w nie wierzył. Mimo iż wszyscy się niegdyś bali, ludzie mieli określone środki zaradcze, które stwarzały poczucie bezpieczeństwa. Wiedziano, że postępując zgodnie z przekazem tradycyjnym, można się ustrzec przed demonami, ich oddziaływaniem i ich złą mocą. Posiadając tę wiedzę, człowiek umiał się bronić, zwyciężał zło i wszelakie z nim związane lęki” (s. 255, 256-257).
Podsumowując prezentację książki Doroty Simonides należy rzec, że autorka zdecydowanie skupiła się na głównie na zjawiskach kulturowych od stuleci zakorzenionych na Śląsku. „Ma to swoje głębokie uzasadnienie – jak czytamy w Zakończeniu. – Tylko w ten sposób można było obserwować kontynuację, przeobrażanie lub zanik tradycyjnego przekazu wśród jednej konkretnej grupy etniczno-regionalnej, jaką tworzą Górnoślązacy” (s. 260). I ten cel został zrealizowany z naddatkiem, gdyż otrzymaliśmy pracę wielką, ujmującą kulturę regionu w szerokim kontekście historycznym i transkulturowym, a zarazem o pogłębionej analizie zjawisk kultury tradycyjnej na wszystkich jej poziomach, od języka, przez folklor, po teksty kultury, jakimi są obrzędy i zwyczaje, utrwalające stare treści wierzeniowe. Ale też – utrwalające wzorce etyczne, dające człowiekowi poczucie stabilizacji, pełniące funkcje integracji społeczności i regulacji życia wspólnoty lokalnej, w której człowiek nie czuł się nigdy samotny. „Może tego właśnie najbardziej brakuje współczesnemu człowiekowi?” – pyta nas Dorota Simonides na koniec swojego niezwykle cennego wykładu na temat mądrości ludowej.
Źródło: „Twórczość Ludowa”, 2007 nr 1-2.