Nadbużańskie tradycje tkackie w albumie Bożenny Pawliny-Maksymiuk „Perebory”

Tekst: prof. Katarzyna Smyk

Stan badań nad pereborami [1] – tradycyjną techniką tkania wybieraną, wykonywaną w Polsce na terenach północno-wschodniej Lubelszczyzny – wzbogacił się w 2019 roku o publikację Bożenny Pawliny-Maksymiuk zatytułowaną Perebory. Nadbużańskie tradycje tkackie. Tę 104-stronicową książkę albumową firmuje założony i prowadzony przez autorkę Nadbużański Uniwersytet Ludowy, mający siedzibę w Husince (pow. Biała Podlaska).

Celem jego działań jest dokumentowanie, inwentaryzacja, wzmacnianie i promocja rękodzieła i rzemiosła oraz przede wszystkim prowadzenie działań edukacyjnych służących podtrzymaniu społecznego żywego praktykowania tradycyjnych umiejętności w społeczności lokalnej powiatów Biała Podlaska, Parczew, Włodawa. Perebory są poniekąd sztandarowym artefaktem Uniwersytetu – staraniem animatorów kultury regionalnej i tkaczek skupionych wokół tej organizacji pozarządowej, 4 czerwca 2016 roku perebory jako nadbużańskie tradycje tkackie zostały decyzją Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego zostały wpisane na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Z jednej strony pokazuje to wagę haftu tkackiego dla wspólnoty lokalnej, dla poczucia tożsamości jej członków i zakorzenienia w ciągłości pokoleń. Z drugiej zaś – zobowiązuje. Zobowiązuje depozytariuszy do tego, by wpisane na Listę umiejętności chronić w myśl Konwencji UNESCO z 2003 roku w sprawie ochrony niematerialnego dziedzictwa kulturowego.

Jedną z form realizacji tego zobowiązania jest recenzowany album. Nazywam tę publikację albumem, gdyż trzymamy w rękach wydawnictwo formatu A4, na papierze półmatowym o sporej gramaturze, ze 162 kolorowymi dobrej jakości zdjęciami [2]. Część zasadniczą – ilustracyjną (s. 13‒103) – poprzedza Przedmowa (s. 5‒11). Autorka przypomina w niej, że haft zwany na tym terenie pereborami, wzmiankowany w polskiej literaturze w 1839 roku, znany jest też na Łotwie, Litwie, Białorusi, Ukrainie, w Szwecji, na Słowacji, Węgrzech, w Rumunii, Bułgarii, Jugosławii i Albanii. Przybliża technikę i krótko omawia charakter wzornictwa – wzór pasowy na płótnie powstawał na krosnach drewnianych, czteronicielnicowch, był tkany splotem prostym i rzędowym, miał treści geometryczne i roślinne zgeometryzowane. Zasięg występowania pereborów pokrywa się z obszarem występowania stroju typu nadbużańskiego i włodawskiego, w których ornament ten zdobił elementy stroju kobiecego i męskiego. Znaczną część wstępu poświęcono podkreśleniu odrębności pereborów nadbużańskich od tkanin i strojów powstających w innych częściach Europy. Istotne też, że Autorka omawia krótko również przyczyny załamania się tradycji tkania pereborów w wyniku pierwszej i drugiej wojny światowej oraz rozwoju zdobnictwa tekstylnego i haftu krzyżykowego. Zawsze jednak najwięcej zmienia się w zakresie tkactwa, gdy zaprzestaje się noszenia stroju tradycyjnego, co dotknęło także perebory w połowie XX wieku. Na szczęście dla tych umiejętności, po drugiej wojnie światowej dwie tkaczki w Dołhobrodach – Stanisława Baj (1927–2006) i Antonina Waszczuk (1939–2013),  podtrzymywały umiejętności. Dzięki aktywności podjętej przez B. Pawlinę-Maksymiuk, między innymi w formie pracowni tkackich w Hrudzie, Husince, Nowym Holeszowie, Korzanowce i Mordach, jak też w formie warsztatów tkackich dla młodego pokolenia adeptek tej trudnej sztuki, przetrwała ona do dziś i jest kontynuowana przez siedem tkaczek, uczennic S. Baj, Zofii Jówko i Magdaleny Papakul, z czego trzy tkają regularnie (Agnieszka Demidowicz, B. Pawlina-Maksymiuk i Jolanta Zając).

To było pierwsze marzenie B. Pawliny-Maksymiuk – pracownia w Hruzie. Skupione tam tkaczki zaczęły zbierać czy skupować stroje, perbory, ich fragmenty. Ale możliwości pojawiły się dopiero z momentem powstania Uniwersytetu. Z czasem zebrało się więcej wiedzy na temat tkactwa pereborów, a każdy nawet techniczny szczegół wpływa pozytywnie na podnoszenie kwalifikacji i świadomości tkaczek. Jednakże B. Pawlina-Maksymiuk zawsze wiedziała, że tak naprawdę chodzi o to, by przybliżyć, zakorzenić perebory w społeczności lokalnej, by nie tylko dla tkaczek były one ważne, ale dla całej wspólnoty. [3]

Część główną albumu stanowią zdjęcia przede wszystkim wykonane w archiwach, których kwerendy dokonano w ramach grantu obejmującego badania i wydawnictwo, finansowanego z programu Funduszu Inicjatyw Obywatelskich na lata 2014–2020, realizowanego przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego z budżetu Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Zdjęcia te ułożono wedle kolejnych placówek i zbiorów prywatnych. Mamy więc najpierw możliwość zapoznania się z kolekcją pereborów zdeponowanych z Muzeum we Włodawie (s. 13‒35), Muzeum Wsi Lubelskiej (s. 36‒40), z Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej (s. 41‒56). Prócz magazynów muzealnych, badaczka pokusiła się także o przejrzenie skrzyń i szaf tkaczek i mieszkańców obszaru południowego Podlasia i lubelskiego Polesia. Dzięki temu otrzymujemy w jednym miejscu wszystkie tkaniny z pereborem z kolekcji Pracowni Tkackiej w Hrudzie im. Stanisławy Baj (s. 57‒62), Nadbużańskiego Uniwersytetu Ludowego w Husince (s. 63‒64); ze zbiorów tkaczek: Stanisławy Kowalewskiej z Nowego Holeszowa (s. 65‒74), Zofii Jówko z Hruda (s. 75‒76), Marianny Jówko z Hruda (s. 77‒78), Heleny Karwackiej z Każanowki (s. 79‒80), Magdaleny Papakul z Mordów (s. 81‒82), Pauliny Humin z Husinki (s. 83), Agnieszki Demidowicz z Łomaz (s. 84), Bożenny Pawliny-Maksymiuk z Husinki (s. 85‒86). Na stronach 87‒96 pomieszczono zdjęcia pereborów z innych zbiorów prywatnych i zbiorów rodzinnych, m.in. Czesławy Iwaniuk z Mostów, Heleny Horbik z Mostów i Jadwigi Szepiłło z Rozwadówki. W sumie obejrzymy prace mistrzyń, czyli Stanisławy Baj, Stanisławy Kowalewskiej, Zofii Jówko, Heleny Karwackiej, jak też ich uczennic oraz stare dzieła nieznanych dziś nikomu tkaczek. Albumową część publikacji zamykają zdjęcia kolejnych etapów wykonania pereboru, wykonane w Pracowni Tkactwa Nadbużańskiego Uniwersytetu Ludowego w Husince (s. 97‒103).

W podpisach zdjęć z pereborów muzeów podane są nazwy części stroju, materiał, krój, umiejscowienie pereboru, numer inwentarzowy, a także – jeśli to wiadomo – imię i nazwisko tkaczki oraz miejsce i rok (przynajmniej przybliżony) wykonania haftu. W podpisach zdjęć ze zbiorów prywatnych podano nazwę części stroju, materiał, krój, technikę tkacką, umiejscowienie pereboru, imię i nazwisko tkaczki oraz rok wykonania. Jeśli to możliwe, dodano, od kogo nauczyła się tkać czy też zamieszczono sygnalny biogram twórczy.

W albumie dobrze udokumentowane są spódnice, koszule, fartuchy, przy czym przyjęto zasadę,  by pokazać obraz całości stroju, a dopiero na następnej fotografii – zbliżenie ornamentu, wykończenie mankietów, naramienników, stójek czy plis na koszulach męskich.  Ważne dla Autorki było udokumentowanie tego, jak prowadzono marszczenia i wykańczano wąziutkim pereborem pas spódnicy w stroju letnim. Nie pominięto też wzorów na ręcznikach  obrzędowych, włącznie z ręcznie wykonaną koronką. Fotografie te ujawniają różnorodność wzorów, właściwe zastosowanie kolorystyki, materiału, symetrie i asymetrie wykańczania ornamentów. Na przykład bowiem na spódnicach wykończenia były z dołu i z góry takie same, a tej symetrii wykończenia wzoru już nie było naprzykład na naramiennikach. Gdy patrzymy szerzej, „ponad” perebor, to widzimy całość stroju, kunszt szycia, proporcje strojów. Wszystkie te detale pieczołowicie udokumentowano w recenzowanej publikacji.

Jest to początek dokumentacji dotyczącej pereborów, jak mówi B. Pawlina-Maksymiuk, gdyż autorce marzy się przeprowadzenie kwerendy dotyczącej nadbużańskiego stroju zimowego, rekonstrukcję pełnych międzywojennych strojów letnich w każdej odmianie i udostępnienie badaczom, kwarcom, animatorom kultury oraz lokalnym zespołom śpiewaczym. Widzi pilną potrzebę tych prac, gdyż obserwuje, że podczas rekonstrukcji stroju zdarzały się dotąd nieprawidłowe wszycia ornamentów. Kolejny etap to rozrysowanie – w ścisłej kooperacji z tkaczkami – wzorów typowych dla każdej odmiany, zwłaszcza tworzonych przez mistrzynie, i stworzenie wzornika nadbużańskich pereborów. Życzymy tkaczkom i Pani Bożennie dużo sił i wsparcia finansowego dla tych ważnych działań, które wprost przekładają się na ochronę dziedzictwa w myśl Konwencji UNESCO z 2003 roku. Zgodnie z artykułem 2 punktem 3 tego aktu, ochrona „oznacza środki mające na celu zapewnienie przetrwania niematerialnego dziedzictwa kulturowego, w tym jego identyfikację, dokumentację, badanie, zachowanie, zabezpieczenie, promowanie, wzmacnianie i przekazywanie, w szczególności poprzez edukację formalną i nieformalną […]”. Album Perebory. Nadbużańskie tradycje tkackie może służyć dokładnie wszystkim tym działaniom. Oby dobrze służył podtrzymaniu dziedzictwa i spójności lokalnej społeczności, doczekawszy się wielu dodruków.


Przypisy

[1] Zob. przede wszystkim A. W. Brzezińska, M. Tymochowicz, A. Paprot, Klocki, snutki, perebory. Tradycyjne rękodzieło wobec wyzwań współczesności, seria Atlas polskich strojów ludowych, Wrocław 2015.
[2] Wykorzystano 103 fotografie pereborów wykonane na potrzeby albumu w różnych archiwach oraz pozyskane z Muzeum Wsi Lubelskiej.
[3] O działalności, idei i marzeniach B. Pawliny-Maksymiuk zob. Zakorzenianie w lokalności. Mielnicka rozmowa Bożenny Pawliny Maksymiuk i Katarzyny Smyk, [w:] Gawędy o kulturach IV, red. J. Szadura, D. Gocół, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2019, s. 83‒94.