Po co „nasze ręce robią?” Czy dla odpoczynku, spędzenia czasu, „ćwiczenia” rąk, zarobku…? – rozmowa z Małgorzatą Jaszczołt

Projekt „Ręce robią. Zapis przemysłów domowych realizowany przez Małgorzatę Jaszczołt ma na celu rejestrację oraz przyjrzenie się okiem antropologa kultury wytworom tzw. przemysłu domowego, jak również ludziom, którzy tworzą swoje autorskie małe i duże dzieła. Działania projektowe będą się koncentrowały na zachęcie do odkrywania umiejętności. Istotą projektu jest dotarcie zarówno do kobiet jak i mężczyzn których „ręce pracują.

Zadanie będzie upowszechniane na specjalnie dedykowanej mu stronie internetowej, na której będą zamieszczane wpisy wraz z fotografiami, prezentujące poszczególnych ludzi oraz ich wytwory. Finalnym efektem projektu będzie opracowanie, przygotowane na podstawie wywiadów, w formie internetowej publikacji w której zostanie podjęta w szerokim aspekcie próba odpowiedzi na pytanie „po co nasze ręce robią? – czy dla odpoczynku, spędzenia czasu, „ćwiczenia rąk, zarobku…? Projekt ten jest dedykowany wszystkim, których ręce potrafią dziergać, szydełkować, haftować, składać domki z zapałek…

Rozumiem co znaczy ,,ręce robią”, ale co to jest ,,zapis przemysłów domowych”?

Wiedziałam, że to pojęcie jest zapomniane i chyba w ogóle mało znane. Pochodzi z pozycji Sztuka i rękodzieło ludowe w Polsce profesor Barbary Bazielich, etnografki, znawczyni sztuki ludowej, rękodzieła i muzealnictwa. Książka była wydana przez Muzeum w Gliwicach w roku 2007, a więc pisana stosunkowo niedawno. Trafiłam jakiś czas temu na tę książkę z racji tego, iż w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie gdzie pracuję, zajmuję się rękodziełem i rzemiosłem także współczesnym, poszukując właśnie definicji rękodzieła, czy też może bardziej poprawnie rękodzielnictwa (ale to kwestie leksykalne). Kiedy zastanawiałam się nad koncepcją mojego projektu, postanowiłam sięgnąć właśnie do Barbary Bazielich – pomyślałam, że dla osób z boku te „przemysł domowy” zabrzmi pewnie zastanawiająco, ale dlaczego nie. Tytuł ma przecież intrygować.

Jaka jest definicja Barbary Bazielich?

Zacytuję w pełni tę definicję: W XIX wieku funkcjonowały w odniesieniu do twórczości i sztuki ludowej różne określenia, jak rękodzieło i przemysł domowy, utożsamiany niejednokrotnie z przemysłem ludowym. (…) przemysł ludowy opiera się na regionalnej tradycji i działa przy wykorzystaniu surowców naturalnych lub wyprodukowanych przez wieśniaków i przez nich własnoręcznie wytwarzanych, zgodnie z pokoleniowym przekazem. Przemysł domowy nie ma natomiast związku z tradycją, zaś jego wytwórczość jest wynikiem upodobań realizatora lub zleceniodawcy. Podobna definicja odnosi się do rękodzieła, które polega jednak nie na masowej produkcji.

Wiem, że pojęcie przemysł, przywołuje produkcję w dużej skali, ale po realizacji projektu już wiem, że skala jest rzeczywiście duża, ale o tym za chwilę.

I ta definicja była punktem wyjścia Twojego myślenia o tym projekcie?

Nie całkiem. Punktem wyjścia były moje obserwacje w przestrzeni miejskiej starszych pań, które sprzedają na warszawskich bazarkach, przy Hali Mirowskiej lub w metrze własnoręcznie wykonanych kapci, skarpet, czapek. Jestem uważnym obserwatorem codzienności i najpierw jak widziałam te skarpety i kapcie dziwiłam się – bo etnografia to przecież zdziwienie światem, a ja etnografem jestem zawsze – dlaczego one te skarpety za jedyne 10 zł. sprzedają, stojąc konsekwentnie, przy małym jednak zbycie. Z drugiej strony – dużo rozmawiam z ludźmi i kilkakrotnie usłyszałam od moich młodszych koleżanek z pracy i znajomych profesorek z uniwersytetu, że haftują albo szyją. Mam też w głowie, jak każdy chyba obrazek dziergającej na drutach mamy czy babci – nawet jeśli nie swojej i trochę tak się uogólniając to „dzierganie” kojarzy. W przestrzeni miejskiej widziałam też z kolei zaszydełkowywane drzewa i słupki rowerowe. Większość z nas zetknęła się z tzw. „domowymi robótkami”: dzierganiem na drutach, szydełkowaniem, haftowaniem, wyszywaniem. Zastanawiałam się jak to wszystko ze sobą połączyć, co z tym zrobić, bo poczułam, że temat mnie ,,przywołuje” i jak się okazało słusznie.

Jak postanowiłaś połączyć te wydawałoby się dosyć zróżnicowane podejście, osoby, pewnie też techniki?

Na początek postanowiłam, że przeprowadzę etnograficzne badania terenowe, chociaż ze względu na czas przewidywałam, że większość będzie miała miejsce w sieci, jakie zresztą było założenie programu „Kultura w sieci.” Interesowało mnie, żeby zapytać moje rozmówczynie właśnie o te tytułowe ręce dlaczego ich ręce robią to co robią, a więc szydełkują, dziergają na drutach, haftują, szyją. Byłam ciekawa źródeł i powodów zajmowania się domowymi robótkami. Chciałam też dowiedzieć się i zweryfikować tezę Bazielich, że przemysł domowy nie ma związku z tradycją.

Czy były prowadzone podobne badania?

Ja osobiście nie znam na gruncie polskim badań robótek ręcznych w takim wydaniu. Ponieważ my etnografowie skupiamy się na twórcach ludowych i to jest zrozumiałe, nasze zainteresowanie ogranicza się do rękodzieła ludowego i kwestii podtrzymywania tradycji w danym regionie, wpływu współczesności na tę twórczość, osadzenia tej twórczości w XXI wieku w aspekcie „starych” tożsamości i budowania nowych lokalności. Od kiedy w roku 2011 została ratyfikowana w Polsce konwencja Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego, również istotne jest rozpoznawanie elementów i zachęcanie depozytariuszy tradycji o aplikowanie o wpisanie na listę. Bardzo ważne jest wspieranie twórców ludowych i szeroka
działalność Stowarzyszenia Twórców Ludowych i wspieranie tej twórczości by była kontynuowana w możliwie najczystszej postaci. Ja właściwie chciałam się dowiedzieć czy to dzierganie ma coś wspólnego nie tyle z ludowością, ile kulturą typu ludowego, przywołując definicję Czesława Robotyckiego (Robotycki C., Etnografia wobec kultury współczesnej, Kraków 1992), ale także chciałam zweryfikować tezę postawioną Bazielich, że przemysł domowy nie ma nic wspólnego z tradycją.

Czy udało Ci się w tak krótkim czasie – bo stypendium trwało tylko 3 miesiące zgłębić temat wystarczająco?

Niestety nie, ale bardzo się cieszę, że miałam możliwość przeprowadzić te pilotażowe badania, ponieważ przede wszystkim chciałam sprawdzić czy temat ma potencjał i w tej chwili wiem, że będę go kontynuować. Nie udało mi się np. uwzględnić w tych badaniach twórczyń ludowych, które celowo w tych pierwszych badaniach wyłączyłam, chcąc skupić się na tym definicyjnym przemyśle domowym, ale teraz chciałabym zadać twórczyniom pytania nie o tradycję i dziedzictwo, ale te same pytania które zadawałam moim respondentkom i rozmówczyniom „dlaczego ich ręce robią”, chciałabym je zestawić z odpowiedziami kobiet, które nie są twórczyniami i sprawdzić ile jest wspólnego w tym co ludowe i nieludowe, ale to przyszłość.

Czy masz więcej planów na przyszłość w związku z tym projektem?

Tak oczywiście. Chciałabym także objąć swoimi badaniami muzea i przeprowadzić kwerendy pod kątem zbiorów związanym z robótkami ręcznymi, ale tymi domowymi, ‘nieludowymi’, ale też przyjrzenie się przypuszczam niekiedy płynnym granicom. Domowe robótki to dosyć duży wycinek kobiecej codzienności, chciałabym się dowiedzieć czy i jak został udokumentowany.

Cały czas interesują mnie też, niepodjęte w aktualnym projekcie styki przemysłu domowego i rękodzieła ludowego, bo niejednokrotnie widzę te same aniołki, bombki, serwetki wykonane przez ludowe twórczynie, także należące do STL-u i takie same u tych „nieludowych”. Interesuje mnie także ten wątek, kto się kim inspiruje i czy taka nie-ludowa bombka wykonana przez ludową twórczynię „zyskuje” na ludowości. Na pewno też chciałabym porozmawiać na ten temat z ekspertami ze Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Myślę, że nie wymieniłam wszystkich wątków, ponieważ one cały czas kiełkują w mojej głowie.

Jakie masz wnioski po tej realizacji?

Żeby dowiedzieć się więcej zapraszam na stronę internetową projektu www.domowedzierganie.online, na której znajduje się obszerne opracowanie, napisane na podstawie literatury, rozmów i ankiety, która była bardziej kwestionariuszem etnograficznym, zastosowanej w taki sposób, ze względu na sytuację. Do dzisiaj otrzymałam na nią 275 odpowiedzi, co jest dla mnie liczbą imponującą, ponieważ takiego odzewu się nie spodziewałam. Trudno jednym zdaniem zebrać wszystkie wątki, ale trochę polemizowałabym ze stwierdzeniem Barbary Bazielich o braku tradycji w przypadku przemysłu domowego, ponieważ ja widzę tu kontynuacje tradycji rodzinnych w samych zajęciach. Handmade to albo odtwarzanie wzorców wyniesionych z domu i kontynuacja, albo powroty po przerwie. Przede wszystkim jednak zajmowanie się robótkami ręcznymi to dla mnie „pisanie” opowieści, swoich historii, najczęściej kobiecych, ponieważ to głównie kobiety zajmują się rękodziełem, związanym z igłą, nitką, wełną.

Czy współpracowałaś przy tym projekcie z innymi ekspertami?

Tak, oczywiście. Prosiłam innych etnografów, etnologów, kulturoznawców, artystów, projektantów o ich wypowiedzi na temat rękodzieła, które zostały zamieszczone w opracowaniu. Ogromnie dziękuję za wsparcie mnie w pomyśle dr hab. Katarzynie Barańskiej, prof. UJ od której właściwie się zaczęło, ponieważ jak opowiadałam Jej o moich spostrzeżeniach i zainteresowaniu dziergającymi Paniami – to ona powiedziała, że to jest pomysł na projekt i badania. Z kolei dr hab. Katarzyna Smyk, prof. UMCS tak się wypowiedziała: Efekty tego projektu są w zasadzie nieprzewidywalne w tym momencie, może on bowiem rozwinąć się w każdą stronę: artystyczną i naukową. Dziękuję także mojej koleżance z PME Alicji Mironiuk Nikolskiej i Pani Elżbiecie Piskorz-Branekovej za ich wypowiedzi.

Dziękuję i zapraszam do współpracy.

Projekt „Ręce robią. Zapis przemysłów domowych” zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci.

Strona projektu www.domowedzierganie.online