Święci z wiejskiego podwórka: Święty Kaziuk przewyborny – młodzieniec czysty, pokorny

Tekst: Łukasz Ciemiński

Marcowe wspomnienie świętego Kazimierza – królewicza z rodu Jagiellonów to osłoda srogości Wielkiego Postu. I to słodycz dosłowna, miód na serce w kształcie serca, tego z piernika, które chętnie nabywano i konsumowano w Wilnie podczas tradycyjnych jarmarków zwanych „Kaziukami”. A jak powszechnie wiadomo „z odpustu ludu siła” – stąd przybywano licznie nie tylko na sam jarmark, ale i na kościelne uroczystości, które rozpoczynały się już 3 marca uroczystymi nieszporami i trwały cały świąteczny dzień. Mieszały się nawoływania kramarzy, dźwięki świstulców – popularnych piszczałek kupowanych na jarmarku,  ze śpiewem nabożnych pieśni. A sacrum i profanum splatały się w jedną, barwną, wileńską radziużkę. I nawet sama listopadowa Ostrobramska z nocną iluminacją kaplicy, pozazdrościć mogła wiosennej już feerii kolorów. W tym rozbawionym tłumie sporo było i zalotników, bo to świetna okazja, by zakupić i podarować słodkie wyznanie miłości wypisane lukrem na pierniku, czasem w uroczej niegramatycznej formie – “Nie flirtuj z Niom”, “Kocham Cień”, “Pamientaj o mnie”.

Wszystko to trochę na hagiograficzną ironię, bo przecież święty młodzianek na próby swatania go, zakrzyknął z całego swego rycerskiego serca: „Malo mori quamfoedari!”„Prędzej śmierć niż pohańbienie!”. Zapewne niejedno serce niewieście skruszył, wszak miał być „urody pięknej, wzrostu średniego, postawy smukłej, o twarzy pociągłej i rysach regularnych; włosy ciemne, długie, oczy w głębokiej osadzie, nos proporcjonalny, cera delikatna, ruchy dystyngowane, pełne szlachetnej powagi, chociaż pewnej zamaszystości” – notowali świadkowie. I dziwię się, że tak niewiele z tego opisu przeniknęło do popularnych przedstawień dewocyjnych, w których uroda świętego królewicza spotkała się z niedowierzaniem młodych adeptów ikonografii, którym prezentowałem wizerunki Kazimierza – to chłopak, serio?! Może taki był sposób na ukazanie dziewiczej czystości pobożnego młodzianka, a może najzwyklejsze niezrozumienie cnoty u współczesnych?

Zamaszystość ruchów naszego świętego szczególnie, ale i w cudowny sposób doszła do głosu w portrecie Kazimierza znajdującym się nad srebrnym relikwiarzem w katedrze wileńskiej. Pobożny malarz, niezadowolony z kompozycji obrazu postanowił przemalować rękę świętego. Ta jednak wyłoniła się spod grubej warstwy farby i tak pozostała. Zyskał zatem Kazimierz trzecią rękę, co w przypadku świętych od zadań specjalnych – zawsze w cenie! Patronuje nie tylko litewskiemu żywiołowi, ale i młodzieży, którą i dzisiaj i przed wiekami ciężko czasem poskromić. Jest zatem Kazimierz nie tylko świętym „trójręcznym”, ale był i królewiczem „trójjęzycznym”, biegle władając łaciną, polskim i niemieckim. I chyba daleko mu było do omdlewającego efeba, skoro, jak pisano „był powszechnie lubiany”.I zapewne odważny, skoro jako trzynastolatek ruszył na czele dwunastu tysięcy żołnierzy w 1471 roku na Węgry.

Na Kaziukowym jarmarku nie brakowało i czegoś dla duszy, choć chyba jednak bardziej dla oka. Sprzedawano święte obrazy, w chwytającej dziś za serce kiczowatej formie, dla której nie mieli litości, co bardziej wrażliwi – „Przeważały jakieś niemożliwe krajobrazy z różowymi jeleniami i czekoladowymi Tyrolczykami – jakieś Wenery z amorkami obok Chrystusów z krwawym sercem, wszystko nieopisanie brzydkie, tandetne i obce! Przecie nie można pozwolić, by się taka brzydota rozpowszechniała” – grzmiał dziennikarz “Kuriera Wileńskiego”. A my konfrontując się z tą opinią uśmiechamy pobłażliwie, może nawet jak święty Kaziuk.Pogodnie uśmiechnięty na wileńskim obrazie,nie tylko zdaje się rozumieć jarmarczną specyfikę, ale i zwiastując pogodę, bo jak wierzono i „na Kazimierza zima do morza zmierza” i „wyjdzie skowronek spod pierza”, pod którym schował się pewnie po przedwczesnym wypuszczeniu go z mieszka przez świętą Agnieszkę. I jak na świętego z przedwiośnia przystało, musiał być i zmarźlakiem, skoro odziewał się często w barani kożuszek. No chyba, że z pokory przedkładał kożuch nad gronostaje! Najchętniej modlił się w tłumie prostych ludzi, gdy w 1482 roku odbywał pielgrzymkę na Jasną Górę. Modlił się także nocami, wielokrotnie znajdowano go w nocy pod drzwiami wileńskiej katedry, gdzie wcielał słowa pieśni „U drzwi Twoich stoję Panie!”. Innej pieśni „Już od rana rozśpiewana, chwal o duszo Maryję!” miał być autorem. Ale to jedynie pobożna plotka, bowiem jego ulubiony hymn maryjny „OmnidiedicMariae – mea laudesanima” napisano w XI lub XII wieku. Prosił by, go z tekstem pieśni pochować i tak się stało. Przy otwarciu grobu w 1602 roku znaleziono pergamin spoczywający na jego piersiach. I tak świętego królewicza przy okazji kanonizacji uznano i za poetę!

W życiu i tradycji wsi Kazimierz zapisał się głównie swoim imieniem, sporo Kaziuków i Kazimierasów zamieszkiwało polskie i litewskie wioski. Zwyczaje, jeśli się zdarzały miały charakter wybitnie lokalny i związany głównie z miejscowościami na polsko-litewskim styku kulturowym. Bywały te inspirowane liturgią katolicką, jak choćby zaprowadzona przez jezuitów procesja ku czci świętego Kazimierza. I nie była to byle jaka procesja, ale palmowa! Tak, wszak na wileńskim Kaziuku zakupić można było słynne po dziś dzień palmy wileńskie i nim poświęcono je w Niedzielę Palmową, szło się z nimi w procesji przy dźwiękach melodii wygrywanych przez orkiestry dęte. Śpiewano wszak w pieśni o Kazimierzu: „wziął palmę i wieniec wesela z rąk Zbawiciela”. Rzadką, ale spotykaną tradycją był obchód 12 stacji drogi pobożnego żywota świętego Kazimierza. W Żmujdkach na kościelnym dziedzińcu wystawiano 12 chorągwi, na których wymalowane były sceny z żywota świętego. Ze śpiewem i modlitwą ku czci Kazimierza przechodzono od stacji do stacji. O inspiracjach Drogą Krzyżową nie ma co wspominać, są aż nadto widoczne!

Sporo zwyczajów związanych ze świętem wileńskiego królewicza ma charakterpokutny. Widać sama radość jarmarku nie wystarczyła.Leżano zatem krzyżem podczas mszy odprawianej w jego wspomnienie, a kobiety przez szacunek dla dziewiczej czystości młodzieniaszka, chodziły w ten dzień boso i z zakrytymi włosami. Jak donoszą kronikarze, był to zwyczaj praktykowany nie tylko przez wiejskie kobiety, ale i dziedziczki, które okazywały w ten sposób cześć ukochanemu świętemu. A skoro wspomnienie świętego wypadać może (ale nie musi) w Wielkim Poście, to nic dziwnego, że w Kuciunach w diecezji wołkowyskiej, upamiętniając posty królewskiego syna poszczono, a na pamiątkę jego szczodrobliwości, obdarowywano w ten dzień pieniądzem i pokarmem ubogich. Najczęściej wędrownych dziadów, czy przykościelnych i cmentarnych żebraków. Zmarły na suchoty w wieku 26 lat święty czczony jest natomiast w Belgii, jako patron strzegący przed zgubnymi skutkami morowego powietrza oraz szczególny opiekun w chorobach płucnych.

Nie brakowało wizerunków świętego Kazimierza w sztuce ludowej Polski i Litwy. Popularne były po wsiach polskich drzeworyty z odbijanym na nich świętym we właściwym mu garniturze ikonograficznym. Była i książęca mitra i długi płaszcz z sobolowymi wyłogami, dzierżył także w dłoniach lilię dziewiczej czystości i krzyż. Ten ostatni atrybut obrońcy wiary rzymskokatolickiej przed zakusami ze strony prawosławnych i protestantów, wprowadzili jezuici, którzy znacznie przyczynili się do rozszerzenia kultu świętego w całym Kościele, z właściwą sobie potrydencką, a dziś nieekumeniczną, wrażliwością. Dość wspomnieć ks. Piotra Skargę, który pisząc żywot królewicza Kazimierza wymierzał sobie po dziesięć uderzeń dyscypliną, jako ofiarę w intencji wykonywanego dzieła. W litewskiej sztuce ludowej pojawia się święty Kazimierz w rzeźbie. Sporo przedstawień tego patrona Litwy zamieszkiwało kapliczki wschodniej jej części.

Wyrzeźbił prawdziwie królewskiego świętego i Grzegorz Król, bo i przedstawienia świętych, to to, co szczególnie interesujące w twórczości rzeźbiarza. Sprowadza dłutem na ziemię i tych najbardziej popularnych w panteonie patronów z ludowego nieba, tych zapomnianych i tych zupełnie nieznanych. Próżno szukać w ponownie podejmowanych tematach powtórzeń, sztampy, eksploatacji raz sprawdzonego modelu obrazowania. Każda rzeźba świętego wyróżnia się zawsze świeżością opracowania i rozwijającej się refleksji nad tworzoną postacią. Cechuje Króla ten rodzaj wrażliwości, która jest silnie zakorzeniona w świecie duchowości i świadomie przeżywanej wiary. Z uwagą i zaangażowaniem studiuje żywoty świętych, sumiennie poznając tajniki ikonografii świętego, którego ma zamiar rzeźbić. Jego Kazimierz Królewicz w pełni odpowiada ikonograficznym wymogom, a nawet wybiega przed szereg ludowej ikonografii – trzymając w dłoniach zwój z przypisywanym mu tekstem maryjnego hymnu. I pewnie niezamierzonym przez twórcę symbolem jest dla mnie ów zwój zapisem pamięci moich przodków, którzy dorastali w łagodnym świetle Wilna – Jerozolimy Północy!

* Zdjęcie główne: Św. Kazimierz Królewicz, wyk. Grzegorz Król, 2019 r., fot. ze zbiorów Łukasza Ciemińskiego

Święci z wiejskiego podwórka to cykl opowieści o świętych patronach. Przyjrzymy się w nim najpopularniejszym i najbardziej czczonym w kulturze ludowej świętym, ich obecności w roku agrarnym i obrzędowym, zwyczajach, wierzeniach i pieśniach oraz artefaktach. Po ścieżkach ludowej „Złotej Legendy” poprowadzi nas historyk sztuki i etnograf Łukasz Ciemiński pracujący w dziale etnografii grudziądzkiego Muzeum im. ks. dr. Władysława Łęgi. Czytaj więcej