Tekst: Łukasz Ciemiński
W niebo wzięty święty, może nie tak spektakularnie jak Matka Boska, ale czy to istotne, skoro i tak znalazł się w panteonie najpopularniejszych patronów? A także, co dla nas szczególnie istotne, wśród ludowych orędowników – zamieszkując nie tylko niebiański podwórzec, ale i wiejskie podwórko. Sprowadzili go na nie, nie tylko w Polsce – jezuici, których rola w propagowaniu kultu świętych była nie tylko znacząca, ale i bardzo ofensywna – protestantom na złość, a kulturze, także ludowej na wielki pożytek. Dzięki tej szeroko zakrojonej akcji promującej cześć dla niebiańskich opiekunów, mamy wiele materialnych, jak i niematerialnych dokumentów, które poruszają, a niejednokrotnie i wzruszają.
I tak hiszpański chłopski święty – Izydor zamieszkał na polskich polach, niejednokrotnie zyskując i strój właściwy polskim ziemianom. Najczęściej na naszych poletkach oddawał się modlitwie, rzadziej, jak w kręgu kultury hiszpańskiej – stojąc z łopatą, którą potrafił dokonywać prawdziwych cudów. Nie ma jednak ikonografii bez hagiografii, a czego nie wiedziano o żywotach świętych z całą pewnością, to dopowiadano na sposób legendarny, ale zawsze pobożny!
Wszystko co wiemy o jego życiu i zdziałanych w trakcie jego trwania cudach, wiemy z jedynego dokumentu autorstwa Juana Diakona, który w XIII wieku stworzył cykl hymnów opiewających skromne, pracowite i pobożne życie świętego. Spisane około 1275 roku hymnarium odnaleziono przy ciele świętego w 1504 roku. Współcześnie słuchać możemy tych hymnów, bowiem nagrania ich części dokonał genialny Eduardo Paniagua ze swoim zespołem.
Czego nie dowiedzieliśmy się z pieśni, to dopowiedzą nam niezawodni w opracowaniu żywotów świętych (niejednokrotnie bezlitośnie rozprawiający się ze średniowiecznymi opowieściami – nie licującymi ich zdaniem z powagą kultu) Bollandyści. Dzięki nim wiemy, że Izydor urodził się około 1070 roku, a zmarł w 1130, choć niektóre źródła podają inny, bo 1172 rok. Wiemy, że całe życie pracował na roli swego pana – Juana de Vargas, a u jego boku kroczyła cnotliwa małżonka Maria Toriba. Oboje zyskali laur świętości za pobożne życie, a może po prostu, jak to czasem w małżeństwie bywa, przez ćwiczenie siebie nawzajem w cnotach. Od czasów świętego Pawła wiemy, że „niewielkie utrapienia obecnego czasu, gotują bezmiar chwały przyszłych wieków” (2 Kor 4, 17). Tę Izydor osiągnął 12 marca 1622 roku, stając się pierwszym żonatym świętym kanonizowanymw sposób oficjalny. Kult świętego rolnika miał wcześniejszą tradycję i cieszył się popularnością wśród wiernych na tyle, że już na przełomie XIII i XIV wieku przeniesiono jego ciało do malowanego sarkofagu. Czcili Izydora prości, oddawali cześć i możni, wszak wspomniany sarkofag ufundował król Hiszpanii Alfons VIII w podziękowaniu za wygraną bitwę pod Las Navas de Tolosa. Ów sarkofag jest dla nas kapitalnym źródłem wiedzy ikonograficznej, bo w malowanych kwaterach odnajdujemy pierwsze plastyczne narracje dotyczące życia i cudów Izydora Oracza. Wiemy, że w orce pomagały mu anioły, że mnożyło się w garnku jedzenie, którym karmił ubogich. Nie tylko zresztą ich, bo zimową porą okazywał serce i gołębiom, dzieląc pośród nich wiezione do młyna ziarno. I choć spotkało się to z pogardą i drwiną, to wprawiło w zadziwienie, gdy z uszczuplonych zapasów ziarna, mąki wyszło więcej niż u tych, którzy nie mieli serca dla tych „co nie sieją i nie orzą”. Ale nie tylko wymalowane cuda znajdują się na relikwiarzu, jest i proza życia, w której małżonka przynosi Izydorowi jedzenie na pole. Czy może dziwić zatem, że taki święty stał się szczególnie bliski chłopom? Wszak był jednym z nich, a z roli dostał się prosto na niebiańskie pastwiska, na których jednak nie próżnował – nieustannie czuwając nad swoimi kamratami – rolnikami, patronując oficjalnie Madrytowi, ale i bacznie strzegąc swoich ziemskich szczątków! Kiedy pobożnością wiedziona małżonka Alfonsa XI oderwała ramię świętego, omdlała i bliska była śmierci, póki nie zwróciła świętej relikwii. Nie wiedziała, że prawdziwy chłop daleki będzie od pozwolenia nie tylko na parcelację gruntów, ale i własnej osoby, którą dokonywać miał cudów na ziemi.
Na niebie miał natomiast własnych kosiarzy – trzy największe gwiazdy w konstelacji Oriona, świecące w jednym szeregu, zwane były w ludowej astronomii „kosarzami świętego Izydora”, a w pobliżu tarczy Sobieskiego widziano Izydorowy pług i bronę.
„Nie dla nas pachnie ananas” – wzdychano po wsiach, nie wiedząc zapewne, że patron rolników cieszy się ich nadmiarem. W Peru w dystrykcie Mocha tworzy się ku czci świętego Izydora prawdziwe bramy triumfalne zbudowane z ananasów, bananów i owoców cytrusowych. Tą dekoracyjną daniną prosi się Oracza o opiekę nad uprawami. Z tego samego względu mieszkańcy Meksyku przynoszą przed jego ołtarze ziarna kakaowca, a nierzadko i bydło. Prawdziwa obfitość darów, która w myśl zasady – do ut des – daję, by otrzymać, ma zachęcić Izydora do pełnej szczodrobliwości w udzielaniu pomyślności uprawom i plonom.
Nie ma zbiorów bez dostatecznej obfitości wody i tu święty Izydor wiódł wśród świętych prym, za życia jak i po śmierci. Po śmierci sprowadzał pierwsze wiosenne deszcze. Za życia motyką lub łopatą potrafił w cudowny, choć tak prozaiczny sposób wydobyć wodę z wyschniętej ziemi, co zadziwiło nie tylko jego pana, ale i Izabelę Portugalską, żonę Karola I, która wystawiła w 1528 roku kaplicę w miejscu wodotrysku. Inną ważną studnią w Izydorowym żywocie była ta ukazywana po dziś dzień (choć dużo młodsza niż święty) na podwórzu jego domu. Wpadł do niej ukochany synek i tylko żarliwa wiara Izydora sprawiła, że woda w sposób cudowny wezbrała, wynosząc na powierzchnię malca, co dokumentuje wiele obrazów hiszpańskiego baroku, tych z nurtu wielkiej, ale i ludowej sztuki.
Z żywiołem wodnym i pożądliwością pasterza zmierzyć się musiała i cnotliwa żona Izydora, którą oskarżano o uleganie urokom pewnego młodziana. Tu Izydor wykazał się brakiem wiary w ludzkie gadanie, a wierność żony udowodniona została, gdy ta na swoim płaszczu po wodzie podróżowała do kapliczki poświęconej Matce Boskiej.
Najważniejszym jednak cudem jest ten związany z uprawą roli. Do prac w polu Izydor nigdy nie przystępował bez modlitwy i codziennego wysłuchania Mszy. Dziwiło to współczesnych mu, którym i w niedzielę zdarzało się opuścić liturgię. Mieli jeszcze do tego prawo, wszak dopiero ustawy Soboru Laterańskiego IV z 1215 roku nałożyły na wiernych obowiązek coniedzielnego uczestnictwa w Eucharystii. Zdarzało się i potem, że w okresie żniw można było korzystać z dyspensy. Jakkolwiek, ciężko pracującym rolnikom taka pobożność wydawała się fanaberią, a nawet lenistwem. Okazało się jednak, że podczas modlitwy parobkowie anielscy wyręczali pogrążonego w modlitwie Izydora. A motyw niebiańskiej orki stał się jednym z najbardziej popularnych w całej ikonografii świętego.
Przeniknął i do sztuki ludowej, na drzeworytach chętnie kopiowano grafikę z pierwszej książeczki poświęconej świętemu autorstwa ks. Andrzeja Gołdonowskiego, wydanej w Krakowie w 1629 roku. Owo „Krótkie zebranie świątobliwego żywota s. Isidora Rolnika z Madryki od świętej pamięci Grzegorza XV między święte wpisanego” zawierało nie tylko wzorzec graficzny dla ludowej twórczości, ale i model żywota pobożnego i cnotliwego, we wszelkim poddaństwie rządcom, który wprowadzić miał polskiego chłopa z pól i miedz, prosto do nieba. I choć z pewnością wyrywano takim modelowaniem zęby wszelkim buntom chłopskim, to jednak nie sposób przecenić wpływu kultu hiszpańskiego świętego na kształtowanie się religijności mieszkańców wsi. Rajska rekompensata po śmierci dawała siły do znoszenia cierpień i ucisku za życia.
Formacji religijnej sprzyjać miały rozmaite bractwa religijne, których silny rozwój na wsi w Polsce rozpoczyna się w latach trzydziestych XVII wieku. Bractwo św. Izydora Oracza skupiające chłopów, było doskonałym środowiskiem, w którym uzyskać można było papieskie odpusty, a także przykładnie spędzić wolny czas. Tak uformowany chłop „wyzwyczaiwszy się w bractwie do nabożeństwa nuci wśród pracy religijne pieśni ożywiając wiarę, która go czyni sumiennym w spełnianiu powinności stanu” – czytamy w ustawie brackiej. Zatem nie karczemne awantury i bunty chłopu teraz w głowie, a żywot pobożny za przykładem świętego Oracza.
Inspiracji do tak prowadzonego życia dostarczać miała nie tylko wspólnota i praktyki religijne, ale i media obrazowe. I tak wspomniane ustawy bractwa, nakazywały modlitwę przed obrazem lub ołtarzem świętego, podczas każdorazowej bytności w kościele, a także zalecały, by chłopi „na przednim miejscu mieli obraz Pana Jezusa ukrzyżowanego, Najświętszej Panny Maryi, możeli być Izydora świętego”. Stąd obfitość przedstawień modlącego się świętego w drzeworycie ludowym i hieratycznie ukazanego (bo któż modliłby się do wołów w zaprzęgu?) w kapliczkach. We współczesnej plastyce neoludowej także nie brakuje jego reprezentacji, stwarzających świetną okazję, by ukazać zarówno obrazek z życia dawnej wsi, jak i zrealizować świątkarskie aspiracje twórców. Rzeźbi Izydora Tadeusz Adamski, Piotr Woliński, Czesław Birr i wielu, wielu innych.
Najważniejszymi jednak wizerunkami dla wsi przełomu XIX i XX wieku były oleodruki tworzone według projektu niemieckiego malarza FridolinaLeibera, który dla konsorcjum wydawniczego braci May z Frankfurtu nad Menem przygotowywał niezliczone zastępy chromolitograficznych świętych. Jego krzepki rozmodlony święty ma w sztafażu ukazaną anielską wysługę, stąd ufnie może wznosić swe oczy ku niebu i składać pobożnie ręce do modlitwy. Na stałe zadomowił się Fridolinowy święty w ikonosferze wsi, skoro dziś jeszcze prezentowana grafika, już w uprzemysłowionej odsłonie bywa sprzedawana w sklepach z dewocjonaliami.
Coraz rzadziej słychać natomiast śpiew pieśni ku czci pobożnego Oracza, z wielką szkodą! Szczególnie żal tej, w której nie bez satysfakcji i z właściwą sobie przekorą śpiewano:
„Król po królu w wielkiem mieście,
włada, rządzi, rozkazywa;
A gdy przyjdzie umrzeć wreście,
chłopka tego w pomoc wzywa!”
Bo choć Izydor Oracz był dla ludu wielkim świętym, pamiętano zawsze, że był przecież z niego równy chłop!
* Zdjęcie główne: Św. Izydor Oracz, FridolinLeiber, drukarnia braci May, Frankfurt nad Menem, ok. 1890 r., ze zbiorów Łukasza Ciemińskiego
Święci z wiejskiego podwórka to cykl opowieści o świętych patronach. Przyjrzymy się w nim najpopularniejszym i najbardziej czczonym w kulturze ludowej świętym, ich obecności w roku agrarnym i obrzędowym, zwyczajach, wierzeniach i pieśniach oraz artefaktach. Po ścieżkach ludowej „Złotej Legendy” poprowadzi nas historyk sztuki i etnograf Łukasz Ciemiński pracujący w dziale etnografii grudziądzkiego Muzeum im. ks. dr. Władysława Łęgi. Czytaj więcej