Spór o góralskie spódnice

Na Podhalu zawrzało, po tym jak Józef B. – góral z Chicago, opatentował kwieciste wzory ludowych spódnic. Górale nie mogą rodakowi wybaczyć, że dla zarobku podniósł rękę na tradycję i zapowiadają walkę. Na razie nie wyciągają jednak ciupag, tylko protestują w urzędzie patentowym.

Piękne, kolorowe i bogato zdobione stroje od zawsze były dumą i ozdobą
góralskich dziewcząt. – To nasze odzienie jest częścią dziedzictwa
kulturowego. Przecież przez wieki ten strój tu się rozwijał. Jak teraz
jedna osoba może zastrzec sobie prawo do tego odzienia naszego? – pyta
Stanisława Trebunia-Staszel, etnolog. 

A jednak, Józef B.
– przedsiębiorca z Chicago najpierw zebrał od podhalańskich góralek
wzory starych tkanin, a potem je zastrzegł. Dlaczego? Góral z Chicago
unika kontaktu. 

To, że przywłaszczył sobie prawa do twórczości
ludowej oburzyło jednak wielu – w tym Stanisławę Łukaszczyk z Poronina,
która od ponad 30 lat tworzy góralskie stroje. – Jak tak można
patentować wzór jako własny, skoro ja mam spódnicę sprzed 70 lat, która
jest produkowana metodą batikową? – pyta zdziwiona pani Stanisława,
prezeska Podhalańskiego Odziału Stowarzyszenia Twórców Ludowych. 

I tu za słowami piosenki „góralu czy ci nie żal” należało by zaśpiewać: góralu, czy nie wstyd?

Już
od początku XX wieku te tybetowe tkaniny występowały na Podhalu.
Porodziły się w nich nasze babki i prababki. No, a przecież tradycji
nikt na własność mieć nie może
– argumentuje Stanisława Trebunia-Staszel.

Dzisiaj
się chwytają za spódnice, pojutrze za spinkę, a może się i będą naszej
duszy chwytać? Nie damy sobie tego wszystkiego zabrać
– deklarują górale.

W
imieniu samorządu tatrzańskiego złożyłem wniosek do prezesa urzędu
patentowego, żeby nie udzielał ochrony patentowej na wzór przemysłowy
na naszych góralskich spódnicach. Nasze baby szanujemy i będziemy się o
nie bić!
– zapowiada Andrzej Gąsienica–Makowski, starosta tatrzański.

Zapewne i o tej góralskiej tradycji rodakowi z Chicago także wiele wiadomo.

Źródło: www.tvp.info