Tekst: prof. Jan Adamowski
Od strony formalnej publikowany tu artykuł stanowi osobną publikację. Jednakże w sensie ściśle merytorycznym jest to druga część artykułu już wcześniej ogłoszonego na łamach „Twórczości Ludowej”.[1] O ile tamten – zgodnie zresztą ze swoim tytułem, zbierał i przedstawiał przekazy na temat wierzeń i zwyczajów narodzinowych na południowym Podlasiu począwszy od ciąży do fizycznych narodzin, to artykuł niniejszy kontynuuje i jednocześnie uzupełnia tematykę. Są tu bowiem zamieszczone wywiady, które dotyczą kolejnych etapów podjętego ciągu problemowego i tym razem relacjonują następny zakres tematyczny, który obejmuje kwestię samych chrzcin oraz opieki nad małym dzieckiem. Szczegółowe zagadnienia są opatrzone tytułami odautorskimi (metatekstowymi) i w ten sposób jakby rekonstruują zakres oraz strukturę ludowej wiedzy dotyczącej podjętego tematu.
Owa struktura przedstawia się następująco:
- Kompleks zagadnień związanych z samych momentem chrztu, który obejmuje: jego czas, religijno-kulturowe znaczenie, informację o tzw. „chrzcie z wody” – co dotyczy nagłych sytuacji, gdy rodzice nie mogą czekać na możliwość zorganizowania uroczystego chrztu w kościele z udziałem księdza, przebieg chrztu w kościele, ubiór dziecka, wybór rodziców chrzestnych oraz imienia dziecka, drogę do kościoła na chrzest, obdarowywanie chrześniaka, praktyki zapewniające nowonarodzonemu życiowe powodzenie oraz kontekst działań w dniu chrztu złych mocy.
- Jest też dosyć krótki opis samych chrzcin, czyli przyjęcia dla kumów i ewentualnych innych gości.
- Obszerna dokumentacja różnorodnych chorób jakim ulegały małe dzieci, takich jak: mrówka, przeziębienie, dykteryt, drgawki, biegunka i bóle brzucha, ospa wietrzna, zapalenie płuc, żółtaczka, przestrach, wpływ księżyca, płaczki, uroki. Oprócz opisów istoty i przebiegu tych dolegliwości w wielu przekazach mamy także przedstawioną ludową wiedzę na temat ich etiologii oraz sposoby przeciwdziałania. Te ostatnie w kulturze ludowej mają charakter zarówno praktyczny jak i wierzeniowy (religijno-magiczny).
- Kompleks czwarty, to kwestia tzw. „wywodu” – praktyka religijna, której obowiązkowo podlegała matka nowonarodzonego dziecka.
- Elementy pielęgnacji małego dziecka.
- Kołysanki.
- Wróżby dotyczące przyszłości dziecka.
Jeżeli zatem połączymy szczegółowy opis wierzeń i praktyk dotyczących ciągu tematycznego: ciąża – narodziny, co zostało przedstawione w poprzednim artykule, to – można powiedzieć, że otrzymamy w miarę pełny zarys zwyczajów i obrzędowości chrzcielno-narodzinowej charakterystycznej dla całego południowego Podlasia. Jest on znacznie dokładniejszy i problemowo bardziej całościowy niż dotychczasowe, zarówno te bardziej syntetyczne,[2] jak i te ograniczone do węższych obszarów czy wręcz punktów Podlasia.[3]
Rozwiązanie skrótów przywoływanych informatorów:
IK, Kąkolewnica – Irena Korulczyk, z domu Wajszczuk, ur. 1929 roku w Żakowoli, zam. Kąkolewnica;
ML, Kąkolewnica – Maria Lep, z domu Gomółka, ur. w 1919 roku w Kąkolewnicy;
MM, Sitno – Marianna Melaniuk, ur. w Rzeczycy, od 1960 zamieszkała w Sitnie;
FT, Krzewica – Franciszek Trochimiuk, ur. w 1920 roku w Krzewicy i tam zamieszkały;
JŚ, Kąkolewnica – Janina Śledź z domu Korulczyk, ur. w 1952 roku w Kąkolewnicy;
FW, Kąkolewnica – Feliksa Wierzbicka, ur. w 1925 roku, Kąkolewnica;
KD, Tłuściec – Kazimiera Dąbrowska, ur. w 1920 roku w Tłuśćcu i tam zamieszkała;
SK, Łuniew – Stanisław Kokoszkiewicz, ur. w 1928 r. w Łuniewie i tam zamieszkały;
ZL, Wysokie – Zofia Litwiniuk, ur. w 1927 roku w Sitnie, a od 1947 r. mieszkanka Wysokiego;
MZ, Dołhołęka – Maria Zbaracka, ur. w 1920 roku w Zawadach, a od 1939 roku mieszka w Dołhołęce.
Wszystkie publikowane tu przekazy pochodzą z terenowej dokumentacji przeprowadzonej już w XXI wieku.
Antologia przekazów:
- Praktyki i zwyczaje związane z chrztem
Okres, po którym chrzciło się dziecko
To zależy, ale to prędko chrzcili, trzy tygodnie, pare tygodni zawsze chrzcili. Tam nie trzymali, jakby jakie święta byli, to tam trzymali do świąt, a tak to nie. Bo kiedyś to nie było tych takich grupowych, tyko kto kiedy miał, wtedy poszed i ksiądz ochrzcił. [MM, Sitno]
To zależy, czy tydzień, czy dwa, ale długo nie trzymano niechrzczone. Teraz to trzymajo może dłużej, a przedtem to chrzcili prędko. (…) To w takie poduszkie sie wkładało to dziecko i owijało się, i w tym, nie w beciku, w tym było. [ KD, Tłuściec]
Zależy, jeżeli dziecko było chorowite, to zaraz po urodzeniu babka, ta która odbierała poród, jo chrzciła z wody. To chrzest polegał na tym, że święcono wodo, które tam zawsze w każdej rodzinie była buteleczka tyj wody, to ona pokropiła jo i znakiem krzyża nad główko przekreśliła, pytała sie rodziców jakie imię dać, czy to chłopczyk, czy dziewczynka, dała jej imie. (…) W kościele, to zależy, nawet inne trzymali, ale nie trzymali tak jak dzisiaj po pół roku, czy tam po roku, trzymali i po pare tygodni w domu, bo sie żeby dziecko nie umarło niechrzczone. Ale dzieś do miesiąca czasu to w najlepszych rodzinach to już było ochrzczone. [FT, Krzewica]
Znaczenie chrztu
Spało później po tym chrzcie bardzo spokojnie. No mówio, że to wszystkie złe moce od dziecka odeszli, że to już nie był Żydek tylko chrześcijanin. Tak tłumaczyli. [ZL, Wysokie]
No, że aniołkiem było, zmazany grzech pierworodny i aniołkiem było. [MM, Sitno]
No już, że do wiary doprowadzony. [KD, Tłuściec]
No, jakieś błogosławieństwo było dla dziecka, no i imie już otrzymało. [SK, Łuniew]
Jak dziecko umarło nie ochrzczone, to ciężki grzech zostaje na rodzicach, a dziecko może być potępione, ksiądz poświęci w kościele, a rodzice grzebio na cmentarzu. [JŚ, Kąkolewnica]
Chrzest z wody
Każdy mógł ochrzcić jak sie rodziło bardzo słabe. To i babka mogła ochrzcić i babcia rodzona. Święcono wodo polewali i mówiło sie „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. [ML, Kąkolewnica]
Na religii my sie tego uczyli. Każdy mógł ochrzcić z wody. To było ważne. [IK, Kąkolewnica]
Dzień chrztu
W niedziele. To była uroczystość po każdym chrztu, czy bogatsza rodzina, czy biedniejsza, to jakieś te przyjęcie zrobili dla siebie, dla rodziny, dla kumów. A jeżeli była bardzo bogata rodzina, no to i dla przyjaciół. (…) Odbywał sie, odbywał, ale to tyko jak dziecko chorowało, chorowite było. Dziecka zdrowego w takie dni nie chrzcili, tyko widziała panie matka, czy tam z ojcem i tam babki, że ono płacze, że ono jest chorowite. Chrzcili takiego dnia. Bali sie, żeby nie umarło z grzechem pierworodnym. [FT, Krzewica]
Kiedyś chrzest odbywał sie w sobotę i w zwykłe dni. Nie było mszy, tylko same chrzty. [JŚ, Kąkolewnica]
Ubiór dziecka
Do chrztu ubierała dziecko matka w kaftanik, dziewczynkę na niebiesko, a chłopak na różowo i kokarde sie czepiało i to był najlepszy znak. [IK, Kąkolewnica]
Bielutkie koszulki i czapeczke albo różowe dla chłopca a dla dziewczynki niebieski, bo to kolor maryjny. [FW, Kąkolewnica]
Wybór rodziców chrzestnych i ich powinności wobec dziecka
Wybierano takie, żeby dziecko było podobne do nich, mądre, żeby były uczciwe ludzie. No, przeważnie w rodzinie jak majo siostry, czy braci, to brali już za chrzestnych. No, już po urodzeniu, a czasami mówili jeszcze jak i w ciąży kobita chodziła. Jak miała tam do kogoś, jakąś tak przyjaciółke, czy siostre, no to słuchaj, będziesz chrzestno jak kiedyś szczęśliwie urodzone. Kumy nazywali, kuma, kum. [ZL, Wysokie]
No, żeby były nie jakieś pijacy, to przestrzegano. Tak, z dobrych rodzin, bo to czasem mówio, że sie może udać do krzesnego. Nie wim, czy to tam prawda, ale to przestrzegano. Z rodzin takich niepijackich, nie takich co tam sie puszczajo, tyko z dobrych rodzin. [KD, Tłuściec]
Przy wyborze to sie kierowano przeważnie po prostu rodzino, człowieka zachowaniem jego, czy on jest dobry, czy on jest nie i z rodziny wybierali. Ale byli tacy, to wyjątki byli, co wybierali chrzesnych, że on da duży prezent, z prezentu, a chrzesny każdy prezent, czy lepszy, czy gorszy, musiał dać. Prezent ten obejmował przeważnie panie, pościeli to nie, tyko tam na bluzkie tyj matce, dziecku czasami kaftanik, to zależy od stanu tego kuma, czy tam kumy. No to ojciec z matko wybierali. Jeżeli piersze dziecko, to przeważnie tak było uzgodnione, że matka, żona brała ze swojij rodziny, albo kuma, albo kumy, a mąż ze swojij rodziny też. [FT, Krzewica]
Chrzestnymi nie mogły być osoby rozwiedzione, najlepiej starsze. Dobrych chrzestnych wybierali, nie pijaków, dobrych, spokojnych, bo to na dziecko przechodziło. Chrzestna kupowała biało chusteczke a chrzestny świece. [JŚ, Kąkolewnica]
Wybór imienia
Jak chłopczyk, to już więcej ojciec wybierał, a jak dziewczynka, to już mama wybierała. Przeważnie kiedyś Janek, Józek, Władysław, Szymon, takie nadawali imiona, Kazimierz, Jakub. A dziewczynki to przeważnie Marysie, Weroniki, Wiktorie. Takie imiona nazywali, Zofie. No mniej więcej już tak wybierano to ze świętych, żeby były patrony, żeby każda dziewczynka, czy chłopak patronke, czy patrona miał. To zawsze tak już wybierali. Przy chrzcie nadawano te imiona. [ZL, Wysokie]
Proste, Stasio, Józio. Teraz to z kalendarza rozmaite wybierajo, a kiedyś takie zwyczajne – Antoni. Przeważnie to już takie o tyko ze świętych Kazimierz nazwano i Zygmunty, no różne, Wacław. Po ojcu, po dziadkach – Michał. U mnie wnuczek nazwany tak jak dziadek – Michał, żeby żył. Ojciec wybierał, albo matka no już jak tam chce. Muszo sie zgodzić. [KD, Tłuściec]
Dawniej wybierano imię dawniejsze, jak byli i wybierali panie żona z mężem, no i w dodatku panie zawsze ze starszo jakoś babcio. Tam dziadki to tam mniej sie tym interesowali. Tyko babcia jakaś starsza była. I byli inne dawniejsze te, bo dzisiaj to jest różne imiona. Kaśka, Maryśka, Baśka, Barbara, Paweł, Jan, Pioter, to byli imiona dawniej dawne, bo to była miejscowość wierząca, jak na wsi to była bardzo wierząca, dawne z litanii wszystkich świętych. Jak w litanii jest panie imie te, to on bedzie panie dobry człowiek. Imie dla dziecka to wybierano przeważnie w jaki dzień sie urodziło, jaki był święty, czy tam święta, a jeżeli było jakieś takie nieznane te imieniny, w ten dzień jak ono sie urodziło, to brali przeważnie z rodziny, albo z rodziny męża, albo z rodziny żony. [FT, Krzewica]
Wyjazd z domu i droga do kościoła
Wynoszono, no mówie święcono wodo święcili i to dzieciątko już było przyszykowane w tej poduszeczce, i białe płotno trza było dać. A późni nakrywa ksiądz biało szato. I już wyruszajo, przeżegna sie, jado. „Pochwalony Jezus Chrystus -, wychodzi kuma i z tym dzieckiem. Wszystko i kuma trzymała przy chrzcie. Tera matka trzyma. Jak dziewczynka to kuma wynosiła. Też „Niech będzie Pochwalony Jezus Chrystus” i już to dzieciątko tam do matki dawano, żeby nakarmiła piersio. Zapraszajo już na wieczór na te chrzciny. [KD, Tłuściec]
Wyjazd z domu, to proszę pani, babcia wychodziła ze świeco panie i żegnała ten wóz. Jak ona wynosiła te dziecko, a wynosiła przeważnie kuma to dziecko i życzyła, błogosławiła te dziecko do kościoła. Jak od chrztu wracali się, to kuma wnosiła dziecko i to mówiła „Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus”, „Przyszedł wam taki, taki braciszek, czy córeczka, czy wnuczek, czy wnuczka”, zależy kto tam był przy tym, to wszystkich wymieniła. Byli dziadki to „Przyszedł wam wnuczek i wam babciu przyszła wnuczka” i braciszki byli, to „braciszek wam nowy przyszedł”. Do każdego to mówiła, że to przyszedł nowy członek i każdego to wymieniała. [FT, Krzewica]
Obdarowywanie chrześniaka
Jak któreś zamożniejsze no to pieniążki kładli, mówili to na pieluszki, to na buciki, to żeby niczego nie brakło jemu w życiu. Jak byli biedniejsze, to co mogli. Tak jak kiedyś przynosili a to ser, a to masło, to cukier. Chrzestny to jeszcze w kościele musiał opłacić światło i to tak sie wszystko łączyło. Szła w kumy, to płótno białe niosła dla tego swego chrześniaka, tera to chusteczki małe kupujo i ksiądz nakrywa i mówi, że dostałeś białe szate. A kiedyś płótno białe. [ZL, Wysokie]
Jak kiedyś to była zależy jaka moda, jak ja sie chrzciłam, to chustki pluszówki byli i dawali dzieciom, jak moje sie chrzcili dzieci, to krzesna przyniosła pare złoty, no tak, i to koszulke, to to, i takie było, to pieniądze. Teraz to już pieniądze, a kiedyś to nie. Kiedyś nie było tak pieniędzy, tyko z domu nosili wszystko. [Jak wyglądały te chustki?] A na półtora metra szerokości, pewno z metr trzydzieści długości, i wełniana, i dookoła frędzle, i z jednyj strony gładka, a drugij strony taka mechata. Ma już przeszło sześćdziesiąt lat, sześćdziesiąt pięć, czy sześć. [MM, Sitno]
Kupowali prezenty, to tam dla matki jakieś tam ubranie. I bułek nakupio plecionych całe. To nie było siatek, tylko takie obruseczki nazywali. To pamiętam tu, to już do moich tego nie przynosili, tylko u mojej macochy. To przynoszo jeszcze i nakupio bułek. Chałki. A to takie były obruseczki. W tym sie nosiło ze sklepu chleby. Nie takie cienkie tylko lniane. Takie frendzelki tyko sie wysiepie po bokach, o po brzegach. I sie wiązało i chleby, i zakupy, i te bułki tak przynoszone, w taki o tor. Nie było ni siatek, ni czego. Ja późni to dopiero jak już byłam krawcowo, to szyłam ludziom, materiał kupowali, siateczki. [KD, Tłuściec]
Praktyki zapewniające dziecku szczęście
To się do chrztu kładło obrazek zawsze dziecku, żeby było nie chuligan. To ksiądz jak po kolędzie, co dajo te obrazki. To sie dawało pod koszulkie tu zawsze, żeby czasem nie było jakieś, takie wyrodne. To w to wierzyli. I zawijali taki obrazek święty. [KD, Tłuściec]
Szczęście i zdrowie to jedynie mogli te praktyki dać babcie, które oni panie wróżyli, oni panie nad tym dzieckiem byli, obcowali z tym dzieckiem blisko, że znali, to tam oni szeptali, tam zażegnywali te duchy, to, to tyko mogło być. [FT, Krzewica]
Działalność złych mocy w dniu chrztu
Przed chrztem, jak wynosili, to żegnali, święcono wodo kropili. Jeszcze trza było mieć święcone wode i kropidełkiem poświęco, i dopiero na wóz wsiada ta kuma. [KD, Tłuściec]
Przed chrztem, no to ono ma już medalik na sobie, położone pod poduszeczkie, albo na [piersiach] tu położony medaliczek, to już matka. Bo do miasta, do kościoła, nie wiezie dziecka bez medalika. Albo różaniec wkładałam. I tak każdy robił. [MZ, Dołhołęka]
Przed chrztem nie każdej kobiecie podawano, pokazywano te dziecko, bo w każdej wsi było kilka czarownic i od tych czarownic to sie strzegli, te dziecko, żeby ona nie widziała, żeby ona nie rzuciła uroku. A urok polegał na tym, że dziecko płakało i spać nie chciało. (FT, Krzewica)
- Chrzciny
Zapraszano, jak nie pierwsze dziecko, a było już więcej, to tych kumów spraszali, rodziców, siostry, bracia, no i sąsiady. Jak ktoś takie huczniejsze robił. A jak skromne to tylko kumy i rodzina, co w domu była. I kapuśniak kiedyś był, i ryż gotowali, a jak nie ryż, to kasza jeglana była kiedyś była, nie tak jak dzisiaj. I kisiel gotowali, i budyń gotowali, i galaretka była. Nie tak jak dzisiaj wyroby rozmaite, wędlina. Kiedyś nie było tak. Tyko normalnie mięsko chude, jak było ugotowane, pokrojone w kawałki i tak na talerzu podawane było. I nie tak, że każdy talerzyk miał swój, tylko talerz ogólny. Każdy miał widelec, bodaj nie rękami, tyko widelec, kawałek chleba i takie było przyjęcie. Skromniutkie kiedyś. A częstowali to przeważnie swoimi wyrobami, wypiekami swoimi. Bułkie, babki piekli duże w brytfanach, to takie ogromne, nie było tych mazurków jak teraz. Kiedyś nie było tak jak dzisiaj. Kompoty z suszonych owoców, z gruszek, z jabłek. Takie było przyjęcie. [ZL, Wysokie]
To jakiś prezent przynieśli, przeważnie cukier, placek albo mydło, bo nie było mydła wtedy. [ML, Kąkolewnica]
- Choroby małych dzieci i sposoby przeciwdziałanie złym skutkom
Mrówka
Kiedyś to nazywali taka choroba była sinica, a nazywali mórówka. Na mórówce sie urodziło i zaraz jak widzieli, że słabe dziecko to chrzcili. No i umierało, no niestety. [ZL, Wysokie]
Jak miało morówke, a żyło jeszcze, to koper, cały miesiąc łyżeczke kopru, po łyżeczce kopru i to dziecko wysikało. Bo tak nie można było do roku dziecka wykąpać, bo dziecko siniało tak, jak umierało. To mówili, że na mórówce jest. Jak sie wykąpie to dziecko sine już i niby umiera. [MM, Sitno]
Albo znów jak sie urodzi w mórówce, mówili, mórówka. No to, to dziecko jak sie urodzi w mórówce to sine. To na to leku też nie było. Mórówka nazywali, to umierało dziecko. Sine, posinieje to już mórówkie ma. A z czego i co, to tego nikt nie mówił. [MZ, Dołhołęka]
Smarowanie na przeziębienie
Późni pochorowali mie sie, (…) poprzeziębiali sie. (…) Ja te Ewe sama leczyłam, ja jo nafto wysmarowałam, smalcem, cybule, syrop taki z cukrem dawałam i w mameczkie lałam i smarowałam jo nafto i późni na pierś papier taki po cukrze był kiedyś, torby takie siwe, to ja smalcem posmaruje i czosnkiem potre. Przykładałam tu do piersi, na plecy i ja jo sama wyleczyłam (…) Syropek z cybuli, jak mogłam tak smarowałam, stopki smarowałam, czosnkiem, smalcem. Naprawde dzieci nie chorowali. [MZ, Dołhołęka]
No, jak kaszelek był to lipke parzyli (…). [ZL, Wysokie]
Dykteryt
Dykteryt był, to taka też straszna choroba, to dusiło dziecko, to 24 godzin i udusił, bo nie oddychało. Zapalenie płuc już jak dziecko miało, to też była ciężka choroba. Dykteryt to ja sie bałam, jak tylko dzieci zaczeli kaszlać, to już do lekarza. Nieraz i sie nosiło po dworze, i nie zachorowało, a inny raz to było w domu, i coś sie stało, i zachorowało. Czy od powietrza, czy to jakieś wirusy, jak dziś nazywajo. [ZL, Wysokie]
Drgawki
Były choroby, takie drgawki miały. To nawet u nas w domu umarł rok i osiem miesięcy, Franciszek sie nazywał. To doktór mówił, że to drgawka. Wszystkie żyłki mu tu (wyszły). [ KD, Tłuściec]
Biegunka, ból brzucha
To najbardzi w domu leczono, ten rumianeczek gotowano. To brzuszek nie raz boli to płacze. To chyba rumianek, najbardzi to był rumianek, trzeba było mieć dla dziecka. Nawet jak pokarmu nie miała mama to rumianku nagotujo i osłodzi, i rumianeczek piło. [ KD, Tłuściec]
Najwięcy na biegunkie. To taka była biegunka, to tak wtenczas tak dzieci umierały, wtenczas moje umarło. Krwawa biegunka jakaś. Nie było ratunku, nie było lekarzy takich. Tośmy rozmaicie dawali i z jagodów sok, i takie co to kwitnie takie ziele parzyłam pamiętam, i do brzuszka przykładałam woreczek taki na parze, tego do brzuszka przykładałam, i pić dawałam osłodzić. Tylko nie wiem jak to się, zapomniałam, taka kasza ona na miedzach rośnie, taka brązowa kasza. [MZ, Dołhołęka]
Ospa wietrzna
Do picia to dawano rumianek, lipe czasami, ale to jak już było większe, kwiat lipy, a to było tylko do przemywania, umyło mu te. Jak te ospa była wietrzna, jak te dziecko miało takie krostki panie, to przemywali tym, tymi ziołami. Ale to też tyko z wianków święconych. (…) No, bo to byli wianki uważane jako wielka świętość i świętość mogła pomóc temu dziecku. [FT, Krzewica]
Stawianie baniek na zapalenie płuc
Najprzeważniej to zapalenie oskrzeli, bo to na zapalenie płuc to od razu nie zachoruje, tylko najpierw zapalenie oskrzeli, to tu od gardła idzie skrzela i to najprzeważniej na to dzieci chorowały. (…) różnie leczyli (…) a to kiedyś to jeszcze takie baniuszki stawili wie pani. Jak o, że to już dziecko ma, to tak o postawio, czy tu, a już jak zapalenie płuc, jak to sie mówi, to na pleckach stawili takie baniuszki. Takie byli okrągłe baniuszki i ogień sie zapalało, i tak wetknie sie to w dynaturze, i wato, czy to len był na patyczku, tak, i tak o sie wetknie sie, i o pac, i pac, i jak to potrzebna ta pomoc, to ona sie tak przypije, tutaj do ciałka, że naciągnie pół tej baniuszki. Jak sie odejmie te baniuszke, to taka centa sina zostanie, bo to już jest chore dziecko i to wie pani tak naciągnie. No i to pomagało, te baniuszki to pomagały. [SK, Łuniew]
Żółtaczka
Leczyli sami to dzieci i smarowali (…) I jak miało dziecko żółtaczke to nakruwali czerwonym (…). [MM, Sitno]
Małe dzieci to na żółtaczkę chorowali, a i teraz żółkną. Kiedyś się marchew święciło, później sie gotowało i dawało do picia. [IK, Kąkolewnica]
Przestrach
A to przestrach, to mogło nawet i w matce sie dziecko przestraszyć. Czegoś sie matka zastraszyła i to na dziecko padło. I ten przestrach to dziecko zarywało sie, oczy, o takie było, to był przestrach. Jak małe, stuknięcie mocne, krzyknięcie i to sie przestraszyło dziecko. To też kadzono dziecko i wosk wylewano, i to przeszło. (…) A wosk, to sie brało z miotły takie rózge i na talerzyk wody, i ten z miotły, ten trzymało sie w ręku, i ten wosk kapał. Jak sie zostraszyło dziecko, czy tam krzyku, to będzie kobieta, a jak nie, to chłop wylany będzie, a jak by sie zostraszyło koguta, jak to mówio, to i kogut wyjdzie. [MM, Sitno]
A przestrach, dziecko, jak przestraszy sie, to trzeba nad dzieckiem wosk wyliwać. Miotłe sie rozkaraczy tak o i wosk, święcony wosk. Taka kobieta musi wylewać co już jest w starszym wieku. To sie wyleje od czego sie dziecko przestraszyło. To prawda, o to prawda była. Przez drapak sie leje i to sie wyleje, czy pies, czy kot, czy człowiek może jak wrzasnął. To dziecko we śnie jak śpi i ono sie przestraszyło, to już trzeba ratunku, trzeba wosk wyliwać. Wosk to dobra rzecz. Ja wylewałam. Zazowiaczka nieboszczka przychodziła, wylewała, bo to już taka kobieta trzeba, żeby wylewała w starszym wieku. Matka nie może wyliwać, ni takie o domowy. Do trzech razy przed wschodem, zachodem. Jak słońce ma wschodzić i zachodzić to ona przychodziła, to już ja wosk naszykuje, to ona wylewała. Drapak weźmie, rozpuści i wylewała wosk. To dobre. To było potrzebne. [MZ, Dołhołęka]
Przestrach to było tak, że dziecko śpi snem i raptem sie zrywa, i płacze i krzyczy po prostu, jak już i większe to już i krzyczy, ale nie tam słowami, tylko tak krzyczy, tak sie płacze, że taki przeraźliwy płacz, to był przestrach. To ten przestrach też leczyli bez zamówienia, babcie leczyli, starsze babcie. A tych babciów, bo ja nawet sie pytałem tych babci, „skąd ty babciu wiesz, że tak sie musisz z dziećmi obchodzić”, „a mnie moja mama uczyła”. No, to jak ta babcia miała osiemdziesiąt, albo więcyj lat, a jej mama panie już dawno zmarła, to ona z dawien dawna to wiedziała, te czary, te zamówienie. (…) Zamawiali te dzieci i kadzenie, kadzili nie leczyli. [FT, Krzewica]
Wpływ księżyca na noworodka
Dziecko nie spało jak było uczulone na to, to nie spało, tyko płakało i sie zrywało, i trza było, żeby ten księżyc nie padał na to dziecko, i na te nawet pieluszki nie, bo to dziecko ni miało spania, nie. Jak brała do chrztu dziecka to na dwór nie wywieszali pieluchów, tyko suszyli w domu żeby dziecko wiatrów nie mjało. [MM, Sitno]
Jak w okno świeci to dziecko trzeba schować, bo ono może zaszkodzić. Może sie przestraszyć. Dziecko oczki otworzy, on świeci, jak to nieraz tak świeci. Może sie przestraszyć dziecko, no to już trzeba zasłaniać. [MZ, Dołhołęka]
Zasłaniano, żeby Księżyc nie świecił, bo to on rzekomo miał panie wpływać, choroby miał nieść, że to dziecko sie źle rozwijało. Księżyc był zdradliwy. Według ich wierzeń, to on był zdradliwy i starano sie ten księżyc w kołysce tyj zasłonić przez takie ścierkie, czy coś, żeby te dziecko tyko tego Księżyca nie widziało, a księżyc w dalszym ciągu świecił. [FT, Krzewica]
Różaniec jako przeciwdziałanie wpływom złych mocy na dziecko i matkę
Różaniec ten kładła, bo to właśnie tak mówili, że to matka jest wysilona, że jakiś powiew, wiater, żeby jo nie przewiało, no to już z różańcem i modliła sie. Już i dziecko, i żegnała jak kładła spać, i modliła sie o zdrowie, i o swoje, i o dziecka. [ZL, Wysokie]
Zmory to byli jak sie rodzi sześć dzieci, a siódme to gadali zmora bedzie. Kiedyś tu sie rodziło po sześć, siedmioro dzieci. Jak już siódmym w ciąży chodzi, mówio to już bedzie zmora. Ale to nieprawda, rodziło sie normalne. A taka zmora to takie niepodobne było do ludzi. Dziecko sie urodzi i niesprawne, i niemądre, i takie niepełnosprawne. [KD, Tłuściec]
Jak ja z medalikiem chodziła, tera nie chodze z medalikiem (…) Jak ja zawsze chodziła w medaliku, różaniec z dzieckiem na dwór. Dziecko jak nie chrzczone, to nie wolno dziecka zostawić samego, tylko różaniec w kolebce żeby był, albo przywiązać, albo pod poduszeczkie. Różaniec żeby był. Jak dziecko nieochrzczone, to trzeba różaniec położyć, albo medaliczek. Medaliczek z łańcuszkiem kładłam, żeby nie zostawiać dziecka samego. Bo to może sie jakie złe uczepić niechrzczone dziecko. [MZ, Dołhołęka]
Na dwór z dzieckiem to można było wychodzić dopiero po chrzcie. Kobieta nie mogła po porodzie sie obnażać, żeby jo wiatr nie obwiał. Ja to miałam kamizelke, a w kieszonce różaniec, żeby Pan Bóg dopomagał, bo to mogło wykrzywić. [JŚ, Kakolewnica]
Płaczki, uroki i ich odczynianie
A urok, to dziecko płakało mocno, nie było ratunku tyko płakało. (Kto mógł urzec?) A kto ma oczy takie i jak kto pierwszy, abo ostatni to zdmuchiwał i spluwał, dmuchał. [MM, Sitno]
Oj, były, były uroki. Jak sie zadziwi tako oj, że taki rośnie, to późni płacze, to brzuch boli i trzeba było splunąć. To najstarsze dziecko musiało, splunąć od głowy do … Tak tfu, tfu, tfu pluwało sie trzy razy i dopiero dziecku ustąpiło te uroki. Kobiety tak sie zadziwiały nieraz, a to ładne, a to duże, a to rośnie, a to rozwinięte. Nie każdy urzekał, to nazywali urzeki. [KD, Tłuściec]
To nikt nie wie jakie ma oczy. Jak spojrzy i to późni to dziecko płacze, krzyczy, to trzeba splunąć od nóg do głowy, tak tfu trzy razy. Jak dziecko zacznie krzyczeć, bo boleści ma w brzuszku, to uroki mówio, to urzekła. Każden, nikt nie wie jakie ma oczy. (…) No to czerwone wstążeczkie trza. Ja swoim dzieciom, jak ja miała dwoje, to przy kolebce wstążeczka była czerwona, bo każdy przyjdzie, ale ładne te dzieci, ale ładne dzieci te dwoje. [MZ, Dołhołęka]
To byli takie ludzie, że ich sie bali, po prostu ich sie otoczenie bało, że oni rzekomo rzucali uroki. No i to trza było też odczyniać. Na uroki jeszcze pomagało dmuchanie, że dmuchało sie panie. To dana osoba, która odczyniała te uroki, to dmuchała od czoła do stóp te zauroczone osobe, trzy razy dmuchnieła tak, ale za każdym razem spluwała. (…) To takie starsze kobiety. Babcie, ja to ich nazywam babcie. (…) Płakało, ono nie było zauroczone, ono było chore, jo coś bolało, czy brzuszek, czy tam jakieś jeszcze dolegliwości, to nie byli uroki, ja w to nie wierze, ale w tym czasie według wierzeń to byli uroki. [FT, Krzewica]
Ktoś tam zobaczył to dziecko i dziecko zaczęło płakać okropnie i coś mu było, wiło sie i płakało okropnie i wtedy, ktoś taki pierwszy albo urodzony w domu pierwszy, rodziców pierwszy, mógł te czary, ten zabobon jakoś odczynić i to pluło sie jakoś na to dziecko. [ML, Kąkolewnica]
Uroki, żeby sie nie zadziwić. Tych uroków to się ludzie bojeli. To każdy może. I mówili tfu, tfu na psa urok, żeby ta nie zauważyła, albo czerwono wstążeczke czepiali. [IK, Kąkolewnica]
A to trza przestąpywać dziecko. Pod belkiem sie dziecko na podłoge kładło i trzy razy sie przestąpywało, i spluwało sie, i znów, i spluwało sie, i sie poszło, i dziecko nie płakało tak. A jak nie, to sie wosk wylewało, to znów kadziło sie dziecko, żeby tak nie płakało, bo może sie tych uroków bojało, może czego. […] A to na szofelkie brało sie żaru i wianuszki święcone kładło sie, i ten dymek, i dookoła sie dziecko, i pod kołysko, czy pod wózkiem kadziło sie. [MM, Sitno]
Odczyniano czary nad nim. To to już odczyniała taka babcia panie, ta przeważnie co odbierała porody i ona tam przyszła tam z ziołem. Jeżeli nie pomogło panie jej tam szeptanie i te zaklęcie, jakie ona tam po cichu robiła, i te żegnanie nad tym dzieckiem, no to jeszcze próbowano kadzenia. Palono te zioła, jakieś takie zioła, żeby dawali ładny zapach ten dym i tym ziołem dookoła tyj kołyski panie, w dziecko nie z ziołami, tylko dookoła kołyski tak temi ziołami oprowadzano, no i to rzekomo miało pomagać. [FT, Krzewica]
To takie kołtuniaste dzieci, to takie mieli te zachcianki, marudy takie i to mażo sie, płaczo. To takie nazywali kołtuniaste. To późni włosy sie im w takie zlepiały kluchy, takie kołtuny nazywali, kołtuniaste te dzieci. (…) Z maku gotowali te liście, makowinie, to śpi cały dzień, ale to mówio, że to szkodziło późni na bezpłodność, jak chłopcu to sie dawało, czy dziewczynce. Z maku liście gotowali, bo nawet nie tylko dzieciom, ale nawet jak gęsi małe były, takie malutkie. To sie naobrywa tych liści z maku, to tylko siedzo, nie ido i śpio. To, to szkodziło, to na spanie. [KD, Tłuściec]
No, jak czysto miało i najedzone było, no to spało spokojnie, a jak coś mu dolegało i jak nic nie dolegało, jak miało kolke – to nic nie pomogło, to sie i nosiło. Kiedyś to nie było tego, teraz to mówio, że kolka, kiedyś to mówio, że dziecko na morówke było urodzone, to tak krzyczało, aż siniało całe. Jakaś to była choroba, kiedyś to nazywali sinica, morówka, no to już nic nie pomogło, to wypłakało sie dowoli, aż przestało. [ZL, Wysokie]
- Wywód i jego znaczenie
Bo to takie błogosławieństwo, takie po porodzie. Odczytywał ksiądz błogosławieństwo, wyprowadzał na kościół i już wtedy kobieta mogła wszystkie czynności robić, czynić, przychodzić, modlić sie. Dopóki do wywodu nie była, to na kościół jej nie można było wyjść. Teraz jest inaczej. No, już po chrzcie, po chrzcie poszła do wywodu. Naprzód był chrzest, a później po chrzcie szła do wywodu. Tera nie ma tego wywodu. Tera rodzice trzymajo dzieci do chrztu, a nie kumy, a kiedyś kumy trzymali. [ZL, Wysokie]
No, że mogła do kościoła chodzić, bo jak tak, to nie mogła do kościoła chodzić tyko musiała być w zakrystji, a tak już do kościoła szła. I takie dziecko jak było, nie było jeszcze ochrzczone, to ksiądz jak szed i jak sie pytał, to na dziecku krzyż robił, że nie chrzczone. To tu w Sitnym, to było zrobione, słyszała. U Mikosiów Sylwia była dzieckiem niechrzczonym i ksiądz mówi, że teraz to nie i podszed, i krzyż zrobił w kościele, na dziecku, jeszcze nie było chrzczone, to ludzie widzieli. [MM, Sitno]
Ten wywód, że to już złe … Bo to może i wiater zawiać take kobiete. Taka po porodzie to nie mogła wychodzić tak o bardzo gdzieś. Tylko aż w kościele, już jak po tej modlitwie, to dopiero może wychodzić, że to już wolna od tych złych nieszczęść. Wiatr zawiewał i to gębe wykręci, że to cug mówili. Kiedyś mówili kobiety „nie wychódź po porodzie, bo cie cug zawieje, aż do kościoła sie do uwodu poszło. Wprowadzi ksiądz i modlitwe, że już uwolniona jest i dopiero po tym sie już idzie do kościoła. Żegnać sie trzeba było, trzeba było sie przeżegnać, krzyż. Tak sie robiło. [KD, Tłuściec]
- Pielęgnacja małego dziecka
Nie było smoczków tylko cukru się wsypie łyżeczkę na szmatkę i ssie. Dziecko spało w kołysce. Ja z dziećmi małymi nie spałam, bo się bojałam, że przydusze, jak ja dziecko kołysała, to pieśni religijne śpiewała, albo koronkę mówiłam. [IK, Kąkolewnica]
Nie można było wywieszać pieluszek po zachodzie słońca, bo wiatr owiewał i dziecko chorowało. Dziecko spało w kołysce na kosiorkach. Dziecko zawijali w powijaki. [JŚ, Kąkolewnica]
A hohla, smoczek w buzie sie dawało i żeby nie płakało. (…) To kiedyś, to mówie pani, szmatke, cukru w takie szmatke ze swojskiego płótna, to ja mówie z tych pieluszek cieli i cukru sypali wie pani, w wodzie umoczo, czy tam może mlekiem polejo, i w buzie wkładali, i to dziecku słodko było, i sie dziecko tem zaspokajało, to ja słyszała, jeszcze kiedyś moja mamusia tak mówiła, tak. [SK, Łuniew]
- Przykłady kołysanek
A a a koci dwa
saro bure obydwa
nic nie bedo robili
bedo ciebie bawili – o takie byli kołysanki . [ZL, Wysokie]
A a a kotki dwa
szare bure obydwa
nic nie bedo robili
tylko małe bawili [MM, Sitno]
Kowal kuje popierduje
a kowalka jeść gotuje
kowal bije młotem przy miechu
a kowalka sie śmieje ze śmiechu [KD, Tłuściec]
Lulu lulu śpij malutki, śpij niuniu śpij
Lulu lulu stulaj oczki (…) [MZ, Dołhołęka]
- Wróżby dotyczące przyszłości dziecka
A no, wróżono to tak: jak sie urodziło w niedziele, to mówio, że to będzie leniwe do roboty, a będzie pańskie bardzo; jak sie urodziło w piątek, to mówio, że to ksiądz jak chłopczyk, a jak dziewczynka, że to zakonnica będzie. No takie byli przypowiastki, a czy to sie sprawdzało, to nie wiem. No, w niedziele, to jednak troche tak jest, że nie za bardzo sie garno, te w niedziele urodzone, do roboty. [ZL, Wysokie]
To tylko jak sie urodziło dziecko, jak słońce, księżyc był, to zawsze mówili, „o to dziecko bedzie miało dobry los”. To tyko tyle było mowy, jak był jasny, nie był pochmurny, takie gwiazdy świecili. Księżyc, tak jasno było, to mówili, to to zawsze babka mówiła. [MM, Sitno]
Przyszłość dziecka, to mnie trudno tak powiedzić. Taka babcia, która ona tem sie tyko trudniła, to ona patrzyła na jego oczy i mówi „o, on bedzie bogaty”, mówiła „o, on bedzie bardzo pojęty”, „on bedzie umiejetny”. To ona tam po oczach patrzyła, po oczach i po twarzy. Ale co ona tam widziała, to ja nie wiem. [FT, Krzewica]
[1] Por. Jan Adamowski, Wierzenia i zwyczaje związane z ciążą i narodzinami dziecka z obszaru południowego Podlasia, „Twórczość Ludowa” 2017 nr 3-4, s. 27-32.
[2] Por. Janina Petera, Obrzędy i zwyczaje rodzinne, [:] Janina Petera, Alicja Mironiuk, Celestyn Wrębiak, Kultura ludowa południowego Podlasia, Biała Podlaska 1990, s.79-87.
[3] Por. także: Feliks Olesiejuk, Zwyczaje i obrzędy urodzinowe ludu Międzyrzecczyzny, [w] tegoż. Zwyczaje i obrzędy ludu Międzyrzecczyzny, Drelów 2000; Jan Ignaciuk, Zwyczaje i obrzędy związane z narodzeniem dziecka w lokalnej społeczności na Podlasiu, „Twórczość Ludowa” 2003 nr 4.