Na kolejnym radiowym koncercie z cyklu "Muzyczna Scena Tradycji" zabrzmią pieśni dziadowskie, psalmy, kanty, dumy, które z towarzyszeniem i liry i bandury śpiewać będą Andrij Liaszuk, Jarosław Kryśko, Jacek Hałas i Remigiusz Mazur Hanaj.
Transmisja koncertu na antenie radiowej Dwójki oraz na stronie polskieradio.pl/dwojka . Zapraszamy w niedzielę 10 marca o godzinie 16.
Tematem polsko-ukraińskiego spotkania będą pieśni wędrownych lirników
i kobzarzy. To zjawisko zwykle lokowane jest bliżej ludowych tradycji
muzycznych, choć jest to pewne uproszczenie. Wprawdzie nie wywodzili się
oni z arystokratycznych rodów jak średniowieczni trubadurzy czy
truwerzy, ale zarówno wykonawcami jak i autorami pieśni byli ludzie
różnego stanu i różnych umiejętności, także wykształceni muzycznie czy
literacko.
Nieprównanie więcej ludzi kiedyś w naszej części Europy
dotykała choroba, kalectwo, bieda, nagły obrót fortuny, który powodował
degradację statusu. Sprzyjały temu wszystkiemu różne momenty historyczne
– wojny, migracje, klęski żywiołowe, kryzysy społeczne. Na wędrówkę
więc wyruszali ludzie młodzi, okaleczeni przez chorobę czy działania
wojenne, ale też zbiegli czeladnicy, którym cechy rzemieślnicze zamknęły
wrota kariery, diacy czy żacy zbuntowani przeciw skostniałej hierarchii
kościelnej, także zwyczajni ludzie w sile wieku, którzy nagle tracili
majątek, rodzinę, prześladowani z przyczyn politycznych, czy starsi
wyrzuceni przez najbliższą rodzinę „na żebry”, wreszcie wszelkiej maści
ludzie niepokorni z charakteru.
Przy czym ukraińską i polską
tradycję, chociaż na wielu obszarach i przez wiele pokoleń przenikały
się one, dzielą jednak istotne różnice. Polska bardziej
zindywidualizowana i zanarchizowana, bardziej urozmaicona w przekazie, z
silnie zaznaczonym nurtem antyklerykalnym nie miała takiej skali i siły
oddziaływania jak ukraińska, nie była zinstytucjonalizowana i nigdy nie
stała się trwałym elementem kultury narodowej, mimo prób romantyków w
tym względzie (przyszły zbyt późno). Inaczej ukraińska, która już u
swego zarania była naznaczona etosem Kozaków – ludzi wolnych,
niezależnych i wędrownych. Cerkiew nadała kobzarstwu ukraińskiemu ramy
ogólnospołecznej instytucji, której członkowie, kobzarze, lirnicy i
bandurzyści uczyli się w specjalnych akademiach gry, śpiewu i przede
wszystkim tekstów pieśni. Byli ewangelicznymi posłańcami dobrej nowiny,
odgrywali też ważną rolę w pielęgnowaniu tożsamości etnicznej narodu
skazanego na byt bez własnego państwa i tę rolę wypełniali na różne
sposoby, bo trzeba pamiętać, że ukraiński kobzar to nie tylko
hieratyczny ślepiec, który „widzi więcej”, grywali również na weselach,
czy po prostu zabawiając dzieci i młodzież. Nic dziwnego, że
prześladował ich carat, a wielu z ich kontynuatorów zgładzono za Stalina
w latach 30-tych XX wieku.
Również i dzisiaj odwołania do tego
dziedzictwa w naszych krajach mają nieco odmienny charakter. Na Ukrainie
możemy mówić o ciągłości tradycji dzięki postaciom bandurzystów
Georgija Tkaczenki (1898-1993) i jego ucznia Mykoły Budnyka (1953-2001),
istnieją tam kobzarskie cechy z kijowskim na czele, w których
tradycyjną sztukę kobzarstwa (śpiewu, gry i budowy instrumentów)
zgłębiają młodzi uczniowie. Tradycja ta w ograniczonym co do skali
stopniu, ale jednak zdołała zachować wyraz artystyczny, znaczenie
duchowe i odziaływanie społeczne, ma swoje oparcie w oficjalnej edukacji
szkolnej i akademickiej, jest obecna w kulturze narodowej i dość mocno
skanonizowana. W Polsce ciągłość została zerwana, dziś dzięki w sporej
mierze pasji twórcy lir Stanisława Wyżykowskiego (ur. 1927) z Haczowa
pod Krosnem oraz zainteresowaniom kulturą ukraińską i tradycjami
muzycznymi innych części Europy (Francja, Węgry) praktyka gry na tym
instrumencie odrodziła się, w sukurs przyszło też zainteresowanie polską
muzyką in crudo. Niemniej polscy lirnicy grają bardzo różną muzyką,
niekoniecznie tradycyjną a niektórzy wyłącznie instrumentalną. Z kolei
ci, którzy zajmują się repertuarem ballad i pieśni wędrownych nie zawsze
używają liry korbowej. Zresztą tak było też i w tradycji – wędrowni
śpiewacy śpiewali u nas nierzadko z akompaniamentem np. skrzypiec,
harmonii czy dud albo po prostu a capella.
Tekst: Remigiusz Mazur-Hanaj
Więcej o koncercie na stronie www.polskieradio.pl
Źródło: organizator