Ludwik Młynarczyk – promotor folkloru Orawy

Tekst: Andrzej Wojtan

W 1970 roku, a więc równo 50 lat temu, na czwarty Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych do Kazimierza przyjechała kapela „Heródki” z Lipnicy Wielkiej (pow. Nowy Targ). Podczas występu zaprezentowała autentyczne melodie orawskie i zdobyła wówczas pierwszą nagrodę. Kierownikiem kapeli był Ludwik Młynarczyk, wówczas trzydziestoletni, wybitnie uzdolniony muzyk, gawędziarz i śpiewak ludowy. Grał na skrzypcach oraz różnych instrumentach pasterskich, jak rogi, fujarki czy też na listku bzowym. Wraz z nim w kapeli uczestniczyli Maria i Jerzy Żelazowscy oraz Jan Rosiek.

Zespół „Heródki” przyjął nazwę dla upamiętnienia Karola Wójciaka, żyjącego w latach 1892‒1971,  rzeźbiarza prymitywistę i ludowego grajka, przezywanego „Heródkiem”. Zespół „Heródki” już pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku zaczął występować na przeglądach i imprezach folklorystycznych, początkowo na Orawie, Podhalu, Spiszu. Po raz pierwszy w 1970 roku przyjechał do Kazimierza i zdobył główną nagrodę. Potem kapela, jak i sam Ludwik Młynarczyk, była wielokrotnie nagradzana w Kazimierzu. W 1982 roku kapela otrzymała trzecią nagrodę, w 1986 roku Ludwik Młynarczyk wystąpił z uczniem w konkursie „Duży-Mały”, też zostali nagrodzeni. W 1998 roku kapela Ludwika Młynarczyka w kategorii kapel znów otrzymała pierwszą nagrodę. Oprócz pana Ludwika w kapeli występowali wtedy: Eugeniusz Karkoszka (lat 34), Grzegorz Kocur (lat 23) i Robert Kowalczyk (lat 26). Zagrali przed jury i publicznością nuty lipnickie, babiogórskiego czardasza i polkę. Na tym samym festiwalu w konkursie „Duży-Mały” Ludwik Młynarczyk wystąpił z dziesięcioletnim uczniem Dariuszem Mikłusiakiem, grającym na skrzypcach melodie orawskie. Kolejny udział w kazimierskim festiwalu był w roku 2004. Wtedy kapela pana Ludwika zajęła pierwsze miejsce, zaś w konkursie „Duży-Mały” przypadła mu nagroda trzeciego stopnia.

Ludwik Młynarczyk już w szkole podstawowej skupiał wokół siebie kolegów i młodzież, która chciała z nim grać. Jego rodzinne strony to region pieniński, gdzie urodził się we wsi Tylmanowa w 1940 roku, w czasie II wojny światowej. W 1964 roku ożenił się z rodowitą Orawianką, zamieszkał na stałe w Kiczorach, przysiółku Lipnicy Wielkiej (wcześniej mieszkał w wynajmowanym mieszkaniu), pracował w szkole w Lipnicy, zaczął organizować regionalny zespół dziecięcy, ciągle odkrywał wśród młodych muzyczne talenty. Przez całe lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku  uczył on u siebie gry młodych Orawian, których można było liczyć na dziesiątki. Wychował parę pokoleń orawskich dzieci, ucząc ich tradycyjnego śpiewu, gry na skrzypcach i basach. Razem z podopiecznymi z zespołem szkolnym „Orawa” zjeździł kawał Europy. Byli m.in. we Włoszech, Francji, Grecji, Bułgarii, na Węgrzech i Czechosłowacji.

A oto kilka wspomnień samego artysty: Jako dziecko przysłuchiwałem się grze na skrzypcach u mojego ojca i stryja. Mając sześć lat otrzymałem pierwsze skrzypce. Mając 15 lat postanowiłem, że muzyka ludowa będzie moją wielką pasją, stało się to po wysłuchaniu II Przeglądu Muzyki Góralskiej w Zakopanem w 1955 roku. Z syna małorolnego chłopa dzięki ukończeniu Liceum Pedagogicznego w Zakopanem stałem się nauczycielem w Szkole Podstawowej w Lipnicy Wielkiej pod Babią Górą. Mój nauczyciel i wychowawca  ś.p. Ludwik Wołek mawiał nam, abyśmy „poszli na wieś nieść kaganek oświaty i kultury, ale nie byli obojętnymi na życie rodziców dzieci, które będziemy uczyć”. I tak od roku 1959 podjąłem pracę w szkole podstawowej. Z problemami nurtującymi mieszkańców mojej wsi nieraz zwracałem się do takich czasopism wiejskich, jak „Nowa Wieś”, „Zarzewie”, „Przysposobienie Rolnicze” czy „Gromada-Rolnik Polski”. Ukazywały się w nich moje korespondencje ze wsi. W tym czasie moja żona i inne kobiety we wsi prenumerowały tygodnik „Przyjaciółka”. Wizyta redaktorki u mojej żony była odzwierciedleniem tego, że sprawy życia kobiet na wsi i w mieście były bardzo poważnie traktowane przez redakcję. Pisałem też o problemach nauczania i wychowania oraz nauczycielskiego życia na wsi do „Głosu Nauczycielskiego”[1]. Kiedy sprowadził się do Kiczor, nie było we wsi ani światła, ani radia, ani nawet porządnej drogi, więc autobus nie dojeżdżał.

Za całokształt pracy na niwie ochrony tradycyjnej kultury, kapela „Heródki” z prymistą Ludwikiem Młynarczykiem w 1993 roku została uhonorowana Nagrodą im. Oskara Kolberga. W 1985 roku otrzymał Nagrodę Artystyczną im. Jana Pocka, ustanowioną przez redakcję „Chłopskiej Drogi” za krzewienie folkloru orawskiego wśród dzieci i młodzieży. Podczas siódmego Małopolskiego Przeglądu Dorobku Artystycznego i Kulturalnego Kół Gospodyń Wiejskich w Jabłonce w 2015 roku zorganizowano Benefis na cześć pana Ludwika. Z rąk  przedstawiciela władz woj. małopolskiego otrzymał Odznakę Honorową Województwa Małopolskiego – Krzyż Małopolski.

Ludwik Młynarczyk, to jedna z najbarwniejszych i lepiej znanych postaci na Orawie. Sołtysuje, obrabia ziemię, hoduje pszczoły, przepowiada pogodę, uczy dzieci muzyki, zna wiele gawęd ludowych[2]tak pisali o nim dziennikarze, którzy często go odwiedzali w rodzinnym domu w Kiczorach.

Przez lata wraz z kapelą uczestniczył we wszystkich festiwalach i imprezach folklorystycznych Polski południowej m.in. w „Sabałowych Bajaniach” w Bukowinie Tatrzańskiej, Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem, Tygodniu Kultury Beskidzkiej, na imprezach w Nowym Targu, Białym Dunajcu, Zubrzycy Górnej, Szczawnicy, Jabłonce, Krakowie, Rzeszowie i innych, będąc przeważnie laureatem każdego przeglądu. W 1988 roku otrzymał nagrodę Prezesa Polskiego Radia i Telewizji a w roku  2008 – tytuł „Osobowości Ziem Górskich”, zaś w 2011 jako solista na festiwalu w Żywcu zdobył „Złoty Jaworowy Listek”.

Pan Ludwik często wypowiada się w Polskim Radiu: Melodie w muzyce podhalańskiej i orawskiej różnią się od siebie. Pieśni orawskie znamy dzięki Emilowi Mice ( ur. 1896 r. w Lipnicy Wielkiej, zm. 1941 r. w KL Auschwitz, polski pedagog, folklorysta, działacz społeczny i regionalny z regionu Orawy). Gdy w 1959 roku rozpocząłem pracę na Orawie, poznałem wtedy śpiewaków i muzykantów, którzy grali wtedy razem z legendarnym Emilem Miką. Gdyby nie on, to pieśni orawskie nie byłyby zapisane i nieudokumentowane. Zbiory te to dzisiaj wielkie źródło pieśni ludu orawskiego ‒  podkreślił Ludwik Młynarczyk w rozmowie z red. Magdaleną Tejchma w audycji programu II Polskiego Radia „Źródła” 14 stycznia 2019 roku. Razem z kapelą  przez długie lata często gościł na antenie programu I Polskiego Radia w audycjach „Wieś tańczy i śpiewa”, „Grają i śpiewają zespoły regionalne” czy też plebiscycie kapel – audycji „Graj, gracyku…” pod redakcją Barbary Krasińskiej.

W tym roku przypada 80. rocznica urodzin Ludwika Młynarczyka. Ze zdrowiem raz lepiej, raz gorzej. Czasami jeszcze coś zagra. Szkoda, że nie mogę uczestniczyć w festiwalach i konkursach, nie mam już swojej ukochanej kapeli, ale pszczelarstwo i folklor orawski są nadal w moim sercu[3]mówi pan Ludwik. Nadal śledzi na bieżąco informacje o festiwalu w Kazimierzu i innych przeglądach na łamach prasy i w telewizji. W kwietniu 2020 roku zmarła żona pana Ludwika Maria, miała 81 lat. Szyła stroje orawskie, sama kiedyś tańczyła w zespole „Orawa”. Chwilę wytchnienia od zmartwień codziennych znajduje on przy obserwacjach zjawisk przyrody, z których próbuje przewidzieć pogodę. Każde zwierzę, każda roślina daje mu znaki. Zna mnóstwo przysłów ludowych. Także lokalne powiedzenie „Babia Góra nisko, to pogoda blisko”. Im wydaje się wyższa, tym gorszą aurę przepowiada. Wierzy też, że nigdy nie zaginie prawdziwa orawska nuta…

Przypisy

[1] Wypowiedź  Ludwika Młynarczyka dla Andrzeja Wojtana podczas ich spotkania w Kiczorach w dniu 12.05.2019 r.

[2] Gazeta Rolnicza Nr 34 (687) 1998, str.1-3 oraz inna prasa wiejska

[3] Wypowiedź podczas rozmowy telefonicznej Ludwika Młynarczyka z Andrzejem Wojtanem w dn. 24.05.2020 r, o zmienionej formule i terminie Festiwalu w Kazimierzu.

* Zdjęcie główne: Kapela Ludwika Młynarczyka (drugi od lewej) na rynku w Kazimierzu w 2004 r., fot. Archiwum WOK Lublinie